Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Historia znów nas dopada

Kaczyński: „Ukraina z Banderą do Europy nie wejdzie”. Na Kremlu pewnie otwierają szampana

1 stycznia ulicami Kijowa przeszedł marsz z okazji 108. rocznicy urodzin Stepana Bandery 1 stycznia ulicami Kijowa przeszedł marsz z okazji 108. rocznicy urodzin Stepana Bandery Str/NurPhoto via ZUMA Press / Forum
Wygląda na to, że w stosunkach polsko-ukraińskich wzbiera fala napięć, jaka z pewnością odbije się na naszych wzajemnych relacjach. A powodem staje się przeszłość i postacie z nią związane.

„Jesteśmy zawiedzeni” – tak o sytuacji na linii Warszawa–Kijów mówi Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Gazety Polskiej”. I wyjaśnia, co ma na myśli: chodzi o rzeź wołyńską i UPA. „Poziom ignorowania przez władze w Kijowie spraw związanych z ludobójstwem dokonanym na naszych obywatelach na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, (…) gloryfikowania sprawców, przekroczył granice akceptowalności”.

Prezes PiS przywołuję swą rozmowę z Petro Poroszenką podczas grudniowej wizyty ukraińskiego prezydenta w Warszawie, w której miał powiedzieć, że Ukraina z Banderą do Europy nie wejdzie i musi wybrać: albo integracja i odrzucenie tradycji UPA, albo Wschód.

Złe stosunki Polski z Ukrainą cieszą Kreml

Pominąwszy fakt, że to nie pan prezes zdecyduje o integracji Ukrainy, takie słowa, wypowiedziane w chwili, gdy w Donbasie znów toczą się walki i giną ludzie, brzmią jak wypowiedzenie poparcia, do jakiego Jarosław Kaczyński zobowiązał się, odwiedzając Kijów i biorąc udział w demonstracji na Majdanie, gdzie wznoszono okrzyki „Sława Ukrainie” (chyba wznosił je również pan prezes?) i powiewały flagi partii Swoboda, która do UPA odwołuje się chętnie. Poparcie deklarowane zresztą później wielokrotnie i chętnie.

Trudno się też zgodzić z oceną, że władze w Kijowie ignorują sprawy związane z Wołyniem. Gesty Poroszenki pokazują, że tak nie jest. Prezydent nie tylko złożył kwiaty, także ukląkł przed pomnikiem Ofiar Wołynia w Warszawie, wielokrotnie też wyrażał żal z powodu tragedii.

Reklama