Na stadionowy rodowód napastników wskazuje użycie rac. I tyle. Byli zamaskowani, nie eksponowali emblematów klubowych, nie wykrzykiwali żadnych haseł pozwalających na identyfikację, a świadkowie zdarzenia nie potrafili naprowadzić policji na jakikolwiek ślad.
Pospieszne skojarzenia od razu pobiegły w kierunku chuliganów spod znaku Legii Warszawa, z uwagi na miejsce ataku oraz fakt, że kibice Legii przyjaźnią się z fanami Ado Den Haag, wrogich Ajaksowi. Z klubu na wszelki wypadek wyszedł komunikat, że prezentuje on w stosunku do demolki postawę potępiająco-odcinającą się.
Lokal zdemolowany, o Polsce znowu źle się pisze za granicą
Żadna z chuligańskich bojówek nie spieszy się z przyznaniem do napaści, bo w gruncie rzeczy nie ma się czym chwalić. Powybijaniem szyb? Zniszczeniem wyposażenia lokalu? Wrzuceniem do środka płonących rac? Doprowadzeniem do łez Bogu ducha winnych właścicieli Chmur (na których nieszczęście szybko zareagowali internauci, nawołując do zrzutki remontowej).
Na umieszczonych w sieciach nagraniach z monitoringu – czy tego Legia chce czy nie, podpisanych jako dzieło jej chuliganów – widać zresztą, że niektórzy napastnicy miotali się bez ładu i składu pod lokalem, a szczytem ich kozactwa było wrzucenie racy przez wybitą szybę (pod warunkiem, że wcelowali). Ale może w światku stadionowych zadymiarzy i to robi wrażenie.
Przypisanie sprawstwa wandalom spod konkretnego klubowego znaku nie ma jednak większego znaczenia. Bo odzew, jaki incydent wzbudził w zagranicznych mediach (przede wszystkim holenderskich, ale nie tylko), sprawia, że o Polsce znów mówi się jako o kraju trzeciego świata, gdzie strach przyjechać, bo można nie tylko udusić się od smogu, ale też oberwać kamieniem albo racą w najmniej spodziewanym momencie. Kraju, w którym panoszą się mający siano zamiast mózgu zadymiarze, stawiający sobie za punkt honoru zbiorowe dewastowanie krzeseł i stolików na oczach gości z zagranicy.
Tak właśnie ulatnia się kapitał gościnności wypracowany podczas Euro 2012. Sorry, taki mamy klimat.