Jego zamiłowanie do, przepraszam za wyrażenie, szusowania znane jest od dawna. Ba, po objęciu urzędu jest wciąż kultywowane, a może nawet się nasiliło.
Oto prezydencki minister Andrzej Dera policzył w Radiu Zet, że jego szef w tym sezonie był na nartach siedem razy. Przykładowo: w okolicach Sylwestra jeździł w Istebnej, 21 stycznia w Małym Cichym, 22 stycznia w Zakopanem, 16 lutego w Rabce, 3 marca znowu w Zakopanem (na Kasprowym Wierchu), a 4 marca w Jurgowie.
Narty pasją prezydenta
Minister Dera tłumaczył, że narty są pasją prezydenta, a zresztą „czymś normalnym i naturalnym jest, że w okresie zimowym ludzie jeżdżą na nartach” i „nie wzbudza to żadnej sensacji”. Podkreślił, że jeździć na nartach i wypoczywać ma prawo każdy obywatel.
Chwalił też pryncypała, że „świetnie zjeżdża”. Sam widział, bo byli razem w Zakopanem, kiedy to Andrzej Duda uczestniczył w „charytatywnej imprezie, gdzie najlepsi polscy narciarze zjeżdżali po to, żeby zyskać środki na rzecz osób niepełnosprawnych”. I komentował: „Piękna inicjatywa, a to jest wypominane, że prezydent był w tym czasie na nartach”.
Otóż faktycznie, czasami na nartach prezydent próbuje coś załatwić. Ostatnio na wyciągach Kasprowego Wierchu omawiał z prezydentem Andrejem Kiską kwestię ewentualnego udziału słowackiego koncernu Tatry Mountain Resorts w odkupywaniu od funduszu inwestycyjnego Mid Europa Partners akcji Polskich Kolei Górskich z należącą do tej firmy infrastrukturą narciarską w Tatrach (w tym kolejką i krzesełkami na Kasprowym właśnie).
PiS (w tym sam prezes Kaczyński) podczas kampanii wyborczej zapowiadał, że kolej na