Jej rozterki są pieczołowicie dokumentowane. Zawodowi plotkarze załamywali już ręce, że Magda przestała zaliczać każdą ważną imprezę w stolicy. Jesienią wróciła jednak na ściankę. Ostatnio znów wyznała, że „show-biznes nigdy jej nie pociągał”.
Choć w celebryckiej branży od niedawna, jej dossier na Pudelku robi wrażenie. Niedawno paparazzi namierzyli ją w modnej parce Mr&Mrs Italy (7 tys. zł) i z torebką Chanel (6,5 tys.). W grudniu torebka pochodziła od Prady (ok. 5 tys.) i – jak donosił plotkarski portal – to już jej trzecia z katalogu włoskiej firmy. Z kolei w listopadzie Magda pojawiła się na premierze nowego „Pitbulla” w różowym płaszczyku Prady, uzupełniając kreację torebką Dolce&Gabbana (ok. 5 tys.). „Będzie ikoną stylu?” – zastanawiał się Pudelek. Sama wyznała w telewizyjnej śniadaniówce: „Jestem perfekcjonistką i estetką”.
Mylić się jednak będzie ten, kto zarzuci Magdzie Ogórek nadmierne epatowanie opinii publicznej swym dobrostanem. Bo – już jako Magdalena Ogórek, czyli niepokorna komentatorka polityczna mawiająca o sobie, że „nie całowała salonu w pierścień” – konsekwentnie przecież opowiada o dobrostanie całego społeczeństwa czasów „dobrej zmiany”. Wiadomo – 500+. I to ludzi naprawdę interesuje – podkreśla w większości wypowiedzi – a nie jakiś tam Trybunał Konstytucyjny.
Kolejna kreacja nazywa się „dr Ogórek” i stanowi nadwiślański odpowiednik Indiany Jonesa. Media szeroko relacjonowały jej spektakularne wysiłki na rzecz odzyskania dzieł sztuki zagrabionych w Krakowie przez austriackiego nazistę Ottona von Wachtera. Sama zresztą obszernie opisała na łamach „Do Rzeczy” sukces swej wiedeńskiej eskapady, w trakcie której pieczołowicie otwierała sumienie Horsta, syna grabieżcy.