Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Amerykanie wzmacniają obecność militarną w Polsce. Przyślą więcej sprzętu

Amerykański szwadron kawalerii podczas ćwiczeń Amerykański szwadron kawalerii podczas ćwiczeń Marek Świerczyński / Polityka Insight
NATO i US Army postanowiły stworzyć w Wielkopolsce magazyn sprzętu dla brygady pancernej. Tym samym wracają do pomysłu zarzuconego pod koniec administracji Baracka Obamy.

„To jest środek punktu ciężkości. To jest nasz węzeł przerzutowy na całą północną Europę i kraje bałtyckie” – mówił dowódca US Army Europe, trzygwiazdkowy generał Frederick Ben Hodges, stojąc na krańcu bocznicy kolejowej prowadzącej do bazy lotniczej w Powidzu we wschodniej Wielkopolsce.

Przynajmniej tak jego słowa relacjonuje oficjalny portal amerykańskich sił zbrojnych. Pokazywał przy okazji delegacji swojego dowództwa, NATO i polskim wojskowym – w tym zastępcy dowódcy generalnego gen. dyw. Janowi Śliwce – miejsce, gdzie ostatecznie ma być zlokalizowana amerykańska baza sprzętowa, finansowana z sojuszniczego budżetu. Hodges musiał to mówić z ulgą, bo oznacza to powrót do pomysłu sprzed kilku lat, jaki on i inni amerykańscy dowódcy usiłowali bez powodzenia przeforsować. Co się zmieniło?

Kiedy pół roku temu relacjonowałem na POLITYKA.PL słowa generała Bena Hodgesa i innych dowódców o tym, że najprawdopodobniej nie będzie w Polsce magazynów sprzętu US Army, Polska nie miała dobrej prasy. U szczytu był spór z Komisją Europejską i Komisją Wenecką o zasady praworządności, polski rząd uchodził w światowej prasie niemal za dyktaturę, a odchodzący prezydent USA Barack Obama nie zamierzał inwestować w relacje z Warszawą. Po swoim wystąpieniu na szczycie NATO w polskiej stolicy – gdy przypomniał nam o takich wartościach jak rządy prawa, demokracja i swobody obywatelskie – nie wysłał do Warszawy żadnego ze swych czołowych ministrów, nie zaprosił też przedstawicieli Polski na pożegnalne spotkanie. Nawet w chwili, gdy kilka tysięcy amerykańskich żołnierzy już szykowało się do wyjazdu do Polski, nie zawitał tu sekretarz obrony Ashton Carter ani szef dyplomacji John Kerry.

Reklama