„Ślązak”, najdłużej budowany okręt w historii Polski. Czy miliardowa inwestycja się nie zmarnuje?
Blisko stumetrowy okręt niedawno zmienił kolor. Typową dla marynarki wojennej szarość zastąpiła jasnooliwkowa barwa kolejnej warstwy podkładu. „Ślązak” wróci do „bojowej” szarości, kiedy zostanie ostatecznie pomalowany – w tym celu trzeba go będzie po raz ostatni wyciągnąć z wody. Na razie jednak zajmuje miejsce przy nabrzeżu w pierwszym z brzegu basenie Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni i zaczyna nabierać ostatecznych kształtów najnowszego okrętu wojennego polskiej floty.
Niedawno zakończono montaż uzbrojenia pokładowego i anten na masztach, okręt zaczyna więc wyglądać „rasowo”. Główna dziobowa armata kalibru 76 mm, na razie szczelnie przykryta, pozostanie prawdopodobnie najgroźniejszym uzbrojeniem okrętu, który przecież miał być w założeniu również nosicielem rakiet przeciwokrętowych i przeciwlotniczych.
„Ślązaka” napędza silnik lotniczy
Miał być wielozadaniową korwetą, i to jedną z siedmiu planowanych. Konsekwencje projektowania i budowy korwety zamienionej potem w patrolowiec są nieodwracalne. „Ślązak”, nawet ogołocony z uzbrojenia rakietowego, nadal jest okrętem dość skomplikowanym, relatywnie nowoczesnym i – z konieczności – nietanim. Poza armatą na pokładzie są jeszcze dwa działka kalibru 30 mm do obrony bezpośredniej – np. zestrzeliwania nadlatujących pocisków.
Cztery karabiny maszynowe czekają jeszcze na montaż na obrotnicach. W magazynie uzbrojenia jest jeszcze miejsce na przenośne zestawy przeciwlotnicze GROM. Najwięcej miejsca zajmuje lądowisko dla śmigłowca. Usiąść na nim będzie mogła maszyna o masie do 10 ton. Czy jednak w nieustannie zmienianych priorytetach śmigłowcowych taka maszyna się znajdzie – tego teraz nikt nie zagwarantuje.