W Ameryce właśnie na jaw wypłynęły maile, które dowodzą, że najstarszy syn prezydenta USA, a zarazem jego doradca Donald Trump junior na początku czerwca 2016 r. przyjął – i to z entuzjazmem – ofertę wysłaną mu przez pośrednika Kremla: propozycja dotyczyła przekazania dokumentów obciążających Hillary Clinton, kandydatkę demokratów w zbliżających się wówczas wyborach prezydenckich. Większość maili Clinton, jeśli nie wszystkie, została wykradziona przez rosyjskich hakerów. Na razie prezydent Trump, nowy bohater pisowskiego ludu po ostatniej wizycie w Polsce, twierdzi, że nie wiedział o spotkaniach swych współpracowników z Rosjanami.
Tropy w taśmach
Ujawnienie spotkań młodego Trumpa z rosyjską prawniczką i powiązanym z Moskwą lobbystą skłoniło niektórych do snucia porównań między amerykańską aferą okołowyborczą a polską aferą taśmową, która wyniosła PiS do władzy – publikowane w odcinkach nagrania osłabiły PO, dając paliwo partii Jarosława Kaczyńskiego, której działacze dziwnym trafem nie zostali podsłuchani.
Roman Giertych, reprezentujący podsłuchanych w restauracji Sowa i Przyjaciele polityków PO Radosława Sikorskiego i Jacka Rostowskiego, opublikował niedawno na Facebooku wpis pod jednoznacznie brzmiącym tytułem „Maskirowka” (tak w nomenklaturze rosyjskich służb nazywa się działanie maskujące rzeczywistą akcję), który dotyczy afery taśmowej. Giertych odświeża taką oto tezę: afera taśmowa to przynajmniej w części robota rosyjskich służb, które wykorzystały fakt, że główny organizator procederu podsłuchowego, skazany niedawno za to w pierwszej instancji na 2,5 roku więzienia Marek Falenta, był winny rosyjskiej Kuzbaskiej Kompanii Paliwowej (KTK), zajmującej się m.in. wydobyciem węgla i handlem nim, 26 mln dol.
„Na to, że Falenta poszedł na jakiś układ z Rosjanami, wskazuje fakt, że mimo tak ogromnego długu żyje i się nie ukrywa.