Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Podręczne nas nie uratują

Podręczne nie uratują naszej ziemi, bo – jak powiedział prezydent Francji – nie ma „planety B”.

Podręczne powitały Trumpa. Stały w czerwonych szatach i białych czepkach tuż obok placu, na którym przemawiał. Kobiety odgradzał szpaler policji. Gdyby nie on, z pewnością zostałyby zaatakowane przez tłum zwolenników twardej ręki. Zwieziono ludzi z całej Polski. Można ich potem było zobaczyć, jak krążą po ulicach, robiąc sobie zdjęcia przy zabytkach, lub nerwowo sprawdzają adresy na mapie. Wyborcy obecnie rządzącej partii w Polsce kochają prezydenta Ameryki. Przede wszystkim dlatego, że jest bogaty. A jak bogaty, to łebski. Może szczęście do pieniędzy jest zaraźliwe i dzięki temu, że się będzie na niego patrzyło, to skapnie coś do kieszeni? Może Donald rzuci z mknącego samochodu choćby cukierki, może jego smutna żona pomacha do nas i pobłogosławi?

Polacy kochają Amerykę. Jej mit, że jak się człowiek postara, to będzie miał. W Polsce wszyscy się staramy i gówno mamy. U nas pucybut będzie pucybutem i nigdy nie będzie dumny z flagi swojego narodu. Za wielką wodą jest magia sukcesu, która trzyma przy życiu harujących imigrantów. To oni zbudowali potęgę trumpów w wysokich wieżowcach. Teraz mają być zredukowani do tłumu odgrodzonego mitycznym murem, który obiecał zbudować prezydent.

Podręczne też stały za murem, murem pogardy. W ich stronę entuzjaści rządowi słali środkowe palce, okrzyki „jesteście brzydkie” lub hailowali obok transparentów z napisami „Make Poland great again”. Dla nich to, co podkreślali przemawiający po stronie podręcznych, brzmiało jak abstrakcja. Bo cóż to są prawa kobiet czy imigrantów wobec wizji bogactwa na kredyt? Dwa światy – nie tylko typowego ostatnio podzielenia według politycznych różnic, ale i wartości – stały naprzeciw siebie. Między nimi jak wyrzut sumienia wciąż stały Podręczne. Stworzone przez kanadyjską pisarkę Margaret Atwood stały się najpierw symbolem prawicowego backlashu spod znaku Reagana.

Polityka 29.2017 (3119) z dnia 18.07.2017; Felietony; s. 98
Reklama