„Kiedy wzrasta cena paliwa, wzrastają ceny innych produktów. A dodatkowo mamy jeszcze podwyżkę VAT” – z ogniem w oczach tłumaczy Mariusz Błaszczak. Wideo z wypowiedzią ministra spraw wewnętrznych zrobiło ostatnio furorę w internecie. Powstało w grudniu 2010 r., kiedy cena litra benzyny zbliżyła się do 5 zł. Błaszczak wraz z Beatą Szydło zwołali wówczas na stacji benzynowej konferencję prasową, by potępić premiera Donalda Tuska, że nie chroni Polaków przed paliwową drożyzną i nie bierze przykładu z Jarosława Kaczyńskiego.
„Premier Kaczyński spotkał się z szefami firm paliwowych i tam uzgodniono, że można zmniejszyć marże na paliwa po to, żeby Polacy mniej płacili za tankowanie swoich samochodów” – wyjaśniała Szydło nieświadoma, że za siedem lat to jej przyjdzie tłumaczyć się ze wzrostu cen paliw. Na Facebooku i Twitterze pod hasztagiem #BenzynaPlus wezbrała fala protestu przeciwko nowemu podatkowi paliwowemu, który cenę litra benzyny doprowadzi do poziomu, jaki kiedyś tak oburzał Błaszczaka.
Jarosław Kaczyński w 2011 r., gdy cena ropy dochodziła do 140 dol., jako lider opozycji demonstrował dziennikarzom kanister na benzynę z wyrysowaną podziałką wskazującą, do którego miejsca płacimy za paliwo, a ile zabiera fiskus. Ponad połowę ceny stanowią podatki! – grzmiał, podkreślając, że takie obciążanie kieszeni Polaków jest niedopuszczalne i trzeba obniżyć akcyzę. Kilka dni temu podczas debaty na temat ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych wyszedł z sali sejmowej, by nie słuchać nieustannego wypominania, co kiedyś mówił. Ławy rządowe także świeciły pustkami.
Wszystko musieli wziąć na klatę wnioskodawcy projektu, do którego przylgnęła już nazwa „paliwo plus”, posłowie PiS Zbigniew Dolata i Bogdan Rzońca.