Koniec z rosyjskim olejem napędowym i innymi paliwami płynnymi: 5 lutego wchodzi w życie embargo na ich import. To spore wyzwanie dla unijnej gospodarki, w tym także polskiej. Czy bez diesla da się żyć?
W centrali Orlenu krążą pogłoski, że Obajtek może pożegnać się niebawem z prezesowskim fotelem, by wystartować w wyborach do Sejmu. Ława poselska jest mniej wygodna i słabiej płatna, za to gwarantuje immunitet. A ten się może przydać.
Nadejście epoki wodorowej ogłaszano w przeszłości już kilka razy. Teraz wydaje się to naprawdę realne. Wojna w Ukrainie, kryzys energetyczny i klimatyczny uświadomiły światu, że bez pomocy wodoru sobie nie poradzimy.
Wraz z nowym rokiem wzrosły podatki i opłaty, jakimi obciążone są ceny paliw. Tymczasem ceny na stacjach ani drgnęły, zaś w hurcie benzyna nawet staniała.
Co się wydarzy w lutym, gdy Rosjanie zakręcą rurociąg Przyjaźń (nazwa dość ironiczna) i wstrzymają dostawy oleju napędowego? Co będzie z cenami? Nie jestem optymistą.
Polska jest dobrze przygotowana na odcięcie dostaw ropy z Rosji, ale większym wyzwaniem jest unijne embargo na paliwa, które wejdzie w życie 5 lutego 2023 r.
Paliwo, mięso, cukier – wszystko można zastąpić zamiennikami, co udowodnili chemicy w czasach kryzysów i wojen.
Polska przeżywa rozdwojenie jaźni. Obywatele słyszą uspokajające zapewnienia, że paliw na zimę nikomu nie zabraknie, a dopłaty pozwolą je kupić. Przedsiębiorcy słyszą, by szykowali się na kryzys, jakiego jeszcze nie widzieli.
Historia Grupy Lotos nieubłaganie dobiega końca. Jeśli ktoś się jeszcze łudził, że protesty byłych ministrów gospodarki III RP i ostrzeżenia ekspertów przyniosą jakiś rezultat i do fuzji Orlenu z Lotosem nie dojdzie, to był naiwny.
Po przyjęciu szóstego pakietu sankcji wobec Rosji będziemy mieli Unię dwóch prędkości, co każe stawiać pytania o kształt wspólnego rynku. A prezes Orlenu Daniel Obajtek przeżywa zapewne wyjątkowy koszmar, bo realizuje się najgorszy scenariusz, jakiego nie przewidział.