Wśród użytkowników aut niepokój, bo nowa benzyna zastąpi dziewięćdziesiątkę piątkę. Czy na taki koktajl mocno zakrapiany alkoholem nasze auta są przygotowane? Warto sprawdzić.
Ropa drożeje, złoty słabnie, a Orlen sprzedaje paliwa najtaniej w Europie. Ten wyborczy prezent będzie kosztował kilka miliardów złotych.
Prawidła politycznego marketingu mówią, że na wybrzmienie jakiegoś politycznego zdarzenia i dotarcie do odbiorców w masowej skali trzeba właśnie około dwóch tygodni. W obozie władzy widać już dużą nerwowość, niepewność, co objawia się coraz większą agresją. Mieliśmy starcie premierów, Morawieckiego i Tuska, i tak już może być do końca kampanii.
Przeceny Orlenu na stacjach benzynowych wymknęły się spod kontroli. Aby ustabilizować ceny na krajowym rynku, paliwa muszą zdrożeć.
Eksploatujemy zasoby jak szaleni i to w tempie, które nie pozwala Ziemi na ich regenerację.
Polska jest największym w UE importerem rosyjskiego gazu płynnego (LPG), mimo że premier Morawiecki uroczyście deklarował, że do końca 2022 r. przestaniemy go z Rosji sprowadzać. Na pytanie o rosyjski LPG pada dziś odpowiedź: będziemy importować, bo jest tańszy.
Po trzech miesiącach względnej stabilizacji ropa znowu drożeje, a wraz z nią paliwa w hurcie i – w mniejszym stopniu – na stacjach. Rząd ma pomysł, jak sobie z tym poradzić: ręczne sterowanie.
Nie Smoleńsk, ale ceny będą osią ruszającej kampanii wyborczej. Opozycja przekonuje, że życie stało się dramatycznie drogie, a będzie jeszcze droższe. Obiecuje, że temu zaradzi. Ale to nie takie proste.
Surowce gwarantujące wielkie dochody są najniebezpieczniejszym z bogactw. Uzależnienie od nich wpędza nawet zamożny kraj w nędzę.
Koniec z rosyjskim olejem napędowym i innymi paliwami płynnymi: 5 lutego wchodzi w życie embargo na ich import. To spore wyzwanie dla unijnej gospodarki, w tym także polskiej. Czy bez diesla da się żyć?