Spiritus movens
Bajka o biopaliwach. Czy E10, którą wlewamy teraz do baków, uratuje nasz klimat?
Kiedy pod koniec ubiegłego roku pojawiły się pierwsze informacje, że na stacjach sprzedawana będzie benzyna Pb95 tylko w wersji E10, wielu kierowców było zaskoczonych. Część z nich nie wiedziała nawet, że to, co dotychczas tankowali, już zawierało bioetanol, tyle że w pięciostopniowym stężeniu. Wiadomo, że alkohol szkodzi zdrowiu, ale czy jego nadmiar nie zaszkodzi silnikowi? Eksperci uspokajali, że wszystkie auta wyprodukowane po 2010 r. są przystosowane do benzyny E10, a często także i starsze. W wielu krajach zachodniej Europy od dawna sprzedawana jest benzyna E10, a w niektórych nawet E20 (np. we Francji) i auta sobie z tym radzą.
Czy konkretnie nasze auto jest gotowe na E10, można sprawdzić na wewnętrznej stronie klapki wlewu paliwa. W starszych autach takiej informacji może nie być. 14-letnie auto to w polskich warunkach bez mała nówka, dlatego właścicieli dręczy pytanie: lać nową „95”, czy też droższą „98”, która pozostanie w starej wersji E5? Ministerstwo Klimatu i Środowiska uruchomiło stronę, na której można sprawdzić, które modele na taką zmianę nie są gotowe. Tyle że jeśli ktoś kupił 20-latka za tysiąc złotych, nie będzie zachwycony, jak przyjdzie mu płacić za Pb98. Ministerstwo uspokaja, że zmiana paliwa spowoduje wzrost kosztów średnio o 5 zł na 100 km. Jak policzyli urzędnicy, niedostosowanych jest 8,65 proc. samochodów, w tym czwarta część to auta nieużytkowane, użytkowane bardzo rzadko albo martwe dusze niewyrejestrowane z systemu. „Ludzie, z czym macie problem, załóżcie sobie gaz, raz na pół roku już tę vervę przebolejecie” – radzi użytkownik auta na LPG. Inny uspokaja: „jeśli wasze perełki są sprowadzane od Helmuta, to również już dawno jeżdżą na bio”. Sporo jest też antyunijnych komentarzy: „To pomysł UE.