Kraj

Araby zeszły na psy

Teraz Polska pielęgnuje dobre stosunki z Państwem Izrael, ale Niemcy znów są źli.

Ubiegły tydzień minął pod znakiem polskich arabów i Żydów, więc nic dziwnego, że nawiązuję do pamiętnego artykułu profesora Witolda Jedlickiego „Chamy i Żydy”, w paryskiej „Kulturze” (1962 r.). W latach 60. Gomułka stał po stronie Arabów, ze Związkiem Radzieckim na czele. Natomiast Państwo Izrael uważano za przyczółek imperializmu amerykańskiego oraz zachodnioniemieckiego na Bliskim Wschodzie. Miał to być antypolski sojusz żydowskich syjonistów i bońskich odwetowców. Wymyślono złowrogą „oś Tel Awiw–Bonn”. To wtedy Antoni Słonimski powiedział, że rozumie, iż każdy człowiek powinien mieć jedną ojczyznę, ale dlaczego ma to być Egipt? To wtedy tysiące ludzi wyrzucono z Polski, a Gomułka mówił o V kolumnie.

Teraz Polska pielęgnuje dobre stosunki z Państwem Izrael, ale Niemcy znów są źli. Zły jest „miliarder żydowskiego pochodzenia” Soros. I zła jest Róża Marta Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein. Z jaką lubością pseudopatrioci wymawiają niemieckie i żydowskie nazwiska. Polityka bez wroga nie może żyć. Wróg jest potrzebny do szczęścia, wróg hartuje, wróg cementuje, wróg scala wokół partii i rządu. Dobrze, że nie słyszy tego hrabina Marion Dönhoff, która ma ogromne zasługi dla poprawy stosunków niemiecko-polskich. Mamy piękne lato, radzę pojechać do Mikołajek, zobaczyć polską szkołę pod jej patronatem, poczytać jej książki i dowiedzieć się, ile niemiecka hrabina może zrobić dla Polski. To tyle na ten temat.

Dokładnie pół wieku po słynnej wojnie sześciodniowej (1967 r.) araby sprawiły nam kolejny zawód. „Klęska polskiego araba” – głosi wielki, na pięć szpalt, tytuł na pierwszej stronie „Rzeczpospolitej”. „Katastrofa”, „porażka”, „upadek renomy” – tak znawcy i hodowcy koni podsumowali 48.

Polityka 34.2017 (3124) z dnia 22.08.2017; Felietony; s. 86
Reklama