Legalne łamanie konstytucji
Legalne łamanie konstytucji. Władza śledzi, nagrywa, podsłuchuje
Informacje z tekstu Wojciecha Czuchnowskiego w „Gazecie Wyborczej” (z 21 sierpnia) są bulwersujące. Tyle że większość tych działań policji była zgodna z Ustawą o policji i z Kodeksem postępowania karnego. Można zapytać: dlaczego ustawy są niezgodne z konstytucją? A także z prawem UE, Rady Europy i ONZ? I dlaczego jest tak nie od czasu rządów PiS, ale od co najmniej kilkunastu lat?
Odpowiedź brzmi: bo przepisy inwigilacyjne piszą w III RP służby specjalne i policja – pod siebie. A nas mamią wizją „bezpieczeństwa”. Mamią skutecznie: ludzie wierzą, że im więcej będzie inwigilacji, tym mniej grozi im, że będą okradzeni, zamordowani czy padną ofiarą zamachów terrorystycznych.
Teraz okazało się, że naszemu „bezpieczeństwu” zagrażają: Obywatele RP, KOD, Akcja Demokracja, Obywatele Solidarnie w Akcji, Stowarzyszenie TAMA, Strajk Kobiet. I Ryszard Petru.
Polskie prawo wymaga zgody sądu wyłącznie na stosowanie podsłuchu telefonicznego czy „pokojowego” – w pomieszczeniach prywatnych. I na kontrolę korespondencji. Nie wymaga jej natomiast ani na to, żeby człowieka śledzić, chodząc za nim, obserwując np. za pomocą monitoringu wizyjnego czy dronów. Nie trzeba zgody na podsłuchiwanie i podglądanie w miejscach publicznych. Prawdopodobnie sąd nie uznałby też, że konieczna jest jego zgoda na podsłuchiwanie kogoś za pomocą przyczepionego ukradkiem do jego ubrania urządzenia podsłuchowego. Tak jak nie wymaga się – w przeciwieństwie do prawa innych krajów Rady Europy czy UE – sądowej zgody na śledzenie za pomocą przyczepionego do samochodu nadajnika GPS. Ani na podsłuchiwanie za pomocą mikrofonów kierunkowych: z drona lub przyczepionych do okna mieszkania czy biura.
Nadużycia władzy
Technika szpiegowska poszła tak bardzo do przodu, że podsłuch „pokojowy” stał się anachronizmem.