Antoni Macierewicz po raz pierwszy w czasie swego urzędowania przeszedł przez szpaler honorowy żołnierzy w galowych mundurach, stojący u wychodzącego na Potomak portyku Pentagonu. To właśnie tu sekretarz obrony USA przyjmuje swoich najważniejszych gości. Ze stopni olbrzymiego budynku jak na dłoni widać Waszyngton, z dominującą w krajobrazie białą iglicą Pomnika Waszyngtona, bliżej zaś rzekę i jej zatokę, gdzie teraz jest marina, ale kiedyś z dna wydobywano piasek służący do budowy pięciokątnego Federalnego Budynku Biurowego nr 1, dziś znanego jako Pentagon.
Wspólny rzut oka – gospodarza i gościa – na tę wspaniałą panoramę i wymiana kilku zdań to obowiązkowy punkt każdej oficjalnej wizyty. Podobnie jak odgrywane przez wojskową orkiestrę hymny i serdeczny uścisk ręki przy wejściu. Tym razem bardziej ściskał Macierewicz, nie tylko za rękę, ale i za ramię. Sceneria więc niezrównana, a uroczystość podniosła. I to na razie musi wystarczyć, bo o konkretach wiadomo wyjątkowo mało.
Macierewicz ostrożnie o Afganistanie, krytycznie o NATO
Jeszcze przed wizytą MON nieoficjalnie komunikował, że zwiększenie kontyngentu w Afganistanie – co wydawało się przesądzone – wcale nie będzie pierwszoplanowym tematem rozmów. Sygnał z wojska był nieco zaskakujący: nie, nie będzie takiego powiększenia naszego zaangażowania, do jakiego namawiali Amerykanie, czyli o połowę. Jeśli w ogóle, to wyślemy dodatkowych specjalistów, a nie kompanię piechoty.