Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Żałoba przystoi...

Smoleńsk Smoleńsk Maxim Shemetov / Forum
Tekst powstał kilka dni po katastrofie smoleńskiej. Kontrowersje wokół wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku znacznie się zaogniły. I to było do przewidzenia.

Żałoba przystoi państwu, które straciło prezydenta. To, że z Lechem Kaczyńskim zginęło 95 innych osób (i załoga), potęguje tragizm wydarzenia, bezprecedensowego w historii. Paradoksalnie rzecz biorąc, zgon głowy państwa jest świętem państwowym, aczkolwiek, po prawdzie, nie ma czego świętować. Gdy zmarły polityk jest człowiekiem wierzącym i praktykującym, religijny aspekt uroczystości pośmiertnych jest ich integralnym elementem. Z drugiej jednak strony nie powinno być tak, iż konfesyjna oprawa żałoby i pogrzebu przyćmiewa jej państwowy wymiar.

W Polsce stało się inaczej. To episkopat informował o dacie pogrzebu prezydenta i jego małżonki, to metropolita krakowski zdecydował o pochówku na Wawelu, bez inicjatywy władz państwowych czy jakiejś szerszej grupy obywateli. Kontekst sprawy wawelskiej wygląda nader niejasno. Kardynał Stanisław Dziwisz oświadczył, że uczynił tak na prośbę rodziny, dodając, że nie znalazł argumentów, aby temu życzeniu nie zadośćuczynić. Wszelako prominentni działacze PiS stwierdzili, że nic im nie wiadomo o staraniach rodziny zmarłego prezydenta o Wawel jako miejsce jego wiecznego spoczynku. Tak czy inaczej niezależnie od tego, czy rodzina cokolwiek proponowała, wysoki hierarcha Kościoła katolickiego sam zdecydował o tym, gdzie znajdzie się grobowiec prezydenckiej pary. Wprawdzie miał do tego prawo, gdyż jest gospodarzem wawelskiej katedry, ale jego postanowienie dotyczyło czegoś, co ma wymiar publiczny i symboliczny, i dlatego winno być rezultatem zbiorowego konsensu. A sprawa okazała się kontrowersyjna.

Niezwykła aktywność duchowieństwa po katastrofie smoleńskiej

Tempo podjęcia tej decyzji było zaiste niezwykłe, zważywszy na historię podobnych wydarzeń (Mickiewicz, Słowacki, Piłsudski, Sikorski).

Reklama