Witold Bereś, Krzysztof Burnetko
30 października 2017
Ostatnia rozmowa z Andrzejem Wajdą i jego żoną
Rozmówki polsko-polskie
Z rozmów prowadzonych między marcem a październikiem 2016 r. z Andrzejem Wajdą i jego żoną Krystyną Zachwatowicz przez Witolda Beresia i Krzysztofa Burnetkę.
Marek Edelman mawiał, że Polska ma jasną i ciemną twarz. Swoje najpiękniejsze oblicze pokazała w Gdańsku, w sierpniu 1980 r. Mija 40 lat i gdzie są te jasne twarze? Co takiego się stało, że nie ma w Polsce ani jednego uchodźcy, a Polacy mówią: „Nienawidzimy ich”? Czy zmieniliśmy się na gorsze?
Krystyna Zachwatowicz: – Ta brzydka polska twarz zawsze jakoś tam była obecna. Przecież nawet w wyborach wolnościowych w czerwcu 1989 r. nie wzięło udziału aż 40 proc.
Marek Edelman mawiał, że Polska ma jasną i ciemną twarz. Swoje najpiękniejsze oblicze pokazała w Gdańsku, w sierpniu 1980 r. Mija 40 lat i gdzie są te jasne twarze? Co takiego się stało, że nie ma w Polsce ani jednego uchodźcy, a Polacy mówią: „Nienawidzimy ich”? Czy zmieniliśmy się na gorsze? Krystyna Zachwatowicz: – Ta brzydka polska twarz zawsze jakoś tam była obecna. Przecież nawet w wyborach wolnościowych w czerwcu 1989 r. nie wzięło udziału aż 40 proc. obywateli! Nawet do Europy wchodziliśmy z podparciem, w dwudniowym referendum… Ta ciemna część polskiej twarzy była zawsze, tylko przedtem się trochę ukrywała, bardziej wstydziła. Proszę sobie wyobrazić, że po naszym apelu, aby nie chować na Wawelu Lecha Kaczyńskiego, nasza znajoma lekarka, która od lat zajmowała się zdrowiem Andrzeja, odmówiła prowadzenia dalszego leczenia! Powiedziała, żebyśmy poszukali innego lekarza. Więc przysięga Hipokratesa, obowiązek służenia wszystkim chorym niezależnie od ich poglądów, koloru skóry czy innych cech – to wszystko na nic: lekarzowi wolno odmówić leczenia kogoś, z kim się nie zgadza politycznie! Nawet w czasie okupacji inaczej to wyglądało. Andrzej Wajda: – Oczekiwania wolności były większe niż możliwości zaspokojenia. To była wielka przemiana – i znaleźli się ludzie, którzy tę przemianę konsekwentnie wprowadzali. Dzisiaj niektórzy oskarżają tych, którzy tworzyli tę nową rzeczywistość, że robili to kosztem części społeczeństwa. Owszem. Lecz mało kto pamięta, że byliśmy w arcytrudnej przecież sytuacji. Dużo cięższej, niż się to teraz przedstawia. Jasne, obecna rzeczywistość ma rozmaite słabości. Ale trzeba było się skupić na ich eliminowaniu, a nie na niszczeniu wszystkiego. Przecież to, że Polska wchodzi do Europy, wchodzi do świata – o to nam chodziło! Odkąd nas ochrzcili, byliśmy częścią Europy i nie ma powodu, żebyśmy dzisiaj nagle zamykali się i budowali nowy mur berliński. Ale czy to sam Kościół nie zdradził Europy, a przy okazji i europejsko nastawionych Polaków, a zwłaszcza intelektualistów? Andrzej Wajda: – Tylko w jednym sensie: że stanął po stronie ludu. Bo to jest Kościół ludu. I to my nie powinniśmy być tak głupi, tylko iść razem z nimi. A jak nie idziemy, to miejmy pretensje do siebie. A poważnie: do kościołów wciąż chodzą miliony Polaków i słuchają tam instrukcji politycznych. Dopiero za jakiś czas nastąpi wielkie odejście od Kościoła. Wtedy się okaże, że kościoły będą stały puste i będzie już bez znaczenia, co oni tam wygadują. Zresztą oni traktują obecny spór właśnie w kategorii walki religijnej. Religia ma być obecna wszędzie. Jakby nie zdawali sobie sprawy z tego, że łatwo jest wszędzie powiesić krzyże, lecz gdy się ma trochę wyobraźni, to warto też pomyśleć, że kiedyś mogą je zdejmować. A przecież gdyby im wystarczyło to, co było, byłoby wszystko w porządku. Krystyna Zachwatowicz: – Poszłam na pocztę i nagle zdałam sobie sprawę, że to jest ekspozytura Kościoła: wchodzisz, a tam sprzedają figurki Matki Boskiej, krzyżyki, modlitewniki… Jak to możliwe? Ale to przecież państwowa poczta. Jednym z symbolicznych, choć nie tylko, punktów batalii jest pomnik na Krakowskim Przedmieściu: jak ma wyglądać, w którym miejscu ma stanąć, a nawet ile ma ich być… Krystyna Zachwatowicz: – Ani jednego. Tam nie ma prawa stanąć żaden pomnik. Pomnik katastrofy smoleńskiej jest na cmentarzu. I dosyć. Krakowskie Przedmieście stało się miejscem politycznej hucpy i przyczyną najgorszego podziału Polaków. Oraz niebywałego prania mózgów. Na czym łajdactwo smoleńskie polega? Niedawno była kolejna rocznica 10 kwietnia. Cały dzień wszyscy mówili o katastrofie smoleńskiej. Czy ktoś powiedział o Katyniu? Nie ma Katynia, jest katastrofa smoleńska. Nie ma AK, są żołnierze wyklęci. Nie ma Solidarności, jest Solidarność Walcząca. Nie ma Lecha Wałęsy, jest Lech Kaczyński. Andrzej Wajda: – Żołnierze wyklęci to specyficzne kłamstwo. Pamiętajmy, że AK to była armia panów. Ona istniała w oparciu o 40 tys. dworów: dwór dawał jedzenie, opierunek, często w nocy przywozili tam rannych i przyjeżdżał lekarz. Więc co zrobiła komuna po objęciu władzy? Zlikwidowała te 40 tys. dworów. Niektórym właścicielom nie wolno się było zbliżać na sto kilometrów do miejsca zamieszkania… Wtedy te oddziały już nie miały wsparcia, a wieś zwykle nie chciała im dawać jeść – bo komuniści zapowiadali reformę rolną, a chłopi czekali na ziemię, nie na dalszą wojnę. Więc to było przegrane politycznie. A teraz tej ludzkiej tragedii nadaje się polityczne przesłanie i przedstawia jako największy patriotyzm. Widocznie coś urzekającego jest w tym micie, skoro Polacy go kupują… Andrzej Wajda: – Kupują dlatego, że wpisuje się w tradycję naszych kolejnych przegranych powstań: trzeba je było jakoś usprawiedliwić, trzeba im było dać jakąś ideologię, trzeba było powiedzieć, że co prawda się nie udało, ale chcieliśmy. Inna rzecz, że gdybyśmy nie pokazali, to dawno by nas nie było na mapie Europy. Szkoda tylko, że nic równocześnie nie zrobiliśmy, by się dźwignąć z zapaści cywilizacyjnej. Może z wyjątkiem Wielkopolski. A czy dziś też nie powinniśmy się bać rozlewu krwi? Andrzej Wajda: – Tego się boję najbardziej. Są skrajni nacjonaliści z ONR, którzy wprost odwołują się do swojego faszystowskiego poprzednika, a mimo to maszerują ze swoimi hasłami przez polskie miasta. Coraz częściej w publicznej przestrzeni słychać wezwania, żeby – przepraszam, że zacytuję – „zaj…” pedałów, Żydów właśnie, ciapatych, lewaków, „Gazetę Wyborczą” itd. Jeśli takie rzeczy ujmuje się w słowa, to się zaczyna. Jeżeli wolno powiedzieć – to wolno zrobić. W Niemczech hitlerowskich propaganda najpierw przedstawiała Żydów jako podrasę, a potem naród szybko i konsekwentnie przeszedł do czynów. Tak samo może być w Polsce, jeśli władza w którymś momencie nie przeszkodzi takim słowom i nie zacznie za nie wsadzać. Po prostu. Równocześnie wystarczy, że jakaś grupa zrobi manifestację przed Pałacem Prezydenckim przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Wystarczy drobna już manipulacja, a to pisowscy specjaliści od prowokacji robić umieją, i będzie można mieć podstawę do ich ukarania. A opinia to poprze. Może się ten fatalny ciąg zmienić tylko w jednym wypadku: gdyby w PiS pojawiło się dwóch, trzech przywódców. Wtedy by się zaczęli kłócić, dzielić, przeganiać. Ale na to nie wygląda. Ostatnią linią oporu są samorząd i polskie miasta. To tam jest wolność i kultura. Tam więc nadzieja. Ale łatwo sobie wyobrazić sytuację, w której prawo zostanie tak zmienione, że samorząd również zostanie opanowany przez PiS… Czyli ponieśliśmy wielką porażkę? Andrzej Wajda: – Tak. My wszyscy – demokraci. Ale też to, co potrafiła zrobić Platforma, to klęska nad klęskami. Nie rozumiem: jak może przydarzyć się porażka siły politycznej, za którą stało tylu ludzi, wszystkie przemiany, cywilizacja, nadzieje? Porażki się zdarzają, ale żeby tak przegrać? Wszystko? Prezydenta też? A trzeba było ruszyć głową i wiedzieć, że oni się mogą skrzyknąć. A potem będą bezwzględni. Krystyna Zachwatowicz: – Kluczowym błędem – nie tylko zresztą ostatnich lat, ale też całego okresu po 1989 r. – było kompletne zaniedbanie prowincji. Polikwidowano lokalne połączenia kolejowe i autobusowe, pozamykano biblioteki na wsi i kina w małych miasteczkach itd. To przecięło siatkę społeczną. Dość powiedzieć, że do wielu wsi, a także do niektórych miasteczek, nie we wszystkie dni tygodnia kursują autobusy czy pociągi. Owszem, jest plac wyremontowany za pieniądze Unii Europejskiej, ale obok są już rudery. Ludzie
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.