Marynarka Wojenna dostanie nowy okręt. 28 listopada, w 99. rocznicę odtworzenia MW, marynarze odbiorą niszczyciel min ORP „Kormoran”. Okręt już od kilku miesięcy przechodzi próby odbiorcze. Kilka tygodni temu próby zostały oficjalnie zakończone z wynikiem pozytywnym. Ale nie doszło do orzeczenia o zakończeniu pracy rozwojowej. – Ministerstwo wyraźnie potrzebuje sukcesów, a ten jest łatwy, bo kontrakt podpisany jeszcze za poprzedniej ekipy szedł wyjątkowo gładko na tle innych zamówień dla marynarki – mówi prosząca o anonimowość osoba związana z zamówieniami dla marynarki. Pierwszy po 16 latach przerwy i drugi od czasów transformacji nowy okręt dla polskiej Marynarki Wojennej nie jest niestety światełkiem w tunelu dla formacji, która sięgnęła już dna pod względem degradacji używanego sprzętu.
Oprócz ORP „Kormoran” miały być jeszcze dwa bliźniacze okręty. Zamówień na nie wciąż nie ma. Budowany od 16 lat ORP „Ślązak” trapiony jest kolejnymi kłopotami technicznymi. W efekcie po raz kolejny przesunięty został termin jego wejścia do służby. – Przy tej ilości zmian w projekcie istnieje nawet obawa, że okręt nie będzie miał zakładanej dzielności morskiej i skończy jako namiastka jednostki bojowej – dodaje rozmówca.
Kolejnych okrętów nawodnych wbrew wcześniejszym planom raczej nie będzie. Rozwiązaniem dramatycznej sytuacji w polskiej marynarce ma być pozyskanie kolejnych używanych fregat. Tym razem od Australii. Zbudowane na przełomie lat 80. i 90. HMAS „Melbourne” i HMAS „Newcastle” to fregaty typu Adelaide. Australia zastępuje je większymi niszczycielami typu Hobart. Stare fregaty są dla rządu Australii sporym kłopotem, bo 10 lat temu na ich modernizację wydano mnóstwo pieniędzy.