Niedorzeczności torują sobie drogę do naszych umysłów. To, co było kiedyś „folklorem”, czyli obciachem skonstruowanym na dyletanctwie, dziś staje się prawdą objawioną. I już nikt się nie wstydzi nią dzielić. Oszałamiają głupotą, bawią, a potem, zanim się obejrzymy, wierzy w to połowa narodu. Lubimy śmiać się z Kulsonów, przerabiać słowa polityków na memy i kpić z prawd objawionych. Ale nasze ironizowanie może odbić się czkawką, bo świat zaczyna wyglądać jak kompletnie nieśmieszny kawał.
Grażyna pamięta dzień, kiedy usłyszała, że polski europoseł objawił w Brukseli niepodważalną prawdę: dinozaury były współczesne ludziom. Dowód? No, Smok Wawelski. Śmiać się czy płakać? W sumie kabaret za darmo czy raczej za pieniądze podatnika. A jaka reklama! Spektakl miał miejsce w Parlamencie Europejskim, stawiła się międzynarodowa publiczność. Odbiór przedstawienia był znakomity, wszyscy śmiali się w kułak. Pytano nas: „Skąd on się urwał? Czy w Polsce uczą was tego w szkołach?”. Mamy najlepszych stand-uperów na świecie. I to spontanicznych.
Ale to było 11 lat temu. Dziś wydawnictwo Macieja Giertycha rozsyła do szkół książkę, która „podważa” teorię ewolucji. Jest w niej o potworze z Loch Ness i – a jakże – o Smoku Wawelskim. Tym razem wybór śmiać się czy płakać jest nie na miejscu. Trzeba reagować. Tak jak to zrobili naukowcy, którzy napisali list do minister edukacji z prośbą, żeby te rewelacje trzymać z dala od szkół.
Ale oto Giertych zyskał nieoczekiwanego sojusznika – niedawno gruchnęła prawda Mariana. Pan Kowalski nie bawił się już w naukowe dowody wzorem swojego uczonego kolegi. Sięgnął po mocno przereklamowany chłopski zdrowy rozum. Ewolucja? „Gdyby to była prawda, ludzie mieliby dwie wątroby, bo alkohol wynaleźli dawno temu”.