Dziesięć lat działalności Telewizji Biełsat mija w ogniu walki: o pieniądze, widzów, o niezależność i wolność słowa. Prezydent Alaksandr Łukaszenka nazwał projekt „głupim i nieprzyjaznym”, co skutkowało oficjalną odmową Mińska rejestracji Biełsatu, represjami i szykanami wobec dziennikarzy oraz współpracowników. Wtargnięcia do biur, konfiskata sprzętu, rewizje, wezwania do KGB, areszty, odmowy akredytacji i wiz wjazdowych. Tak przez całą dekadę. W tym roku padł rekord: 50 dziennikarzy jest sądzonych za łamanie prawa, czyli pracę dla Biełsatu.
Telewizja Biełsat powstała na mocy umowy między TVP (która otrzymała na ten cel dotację, 16 mln zł z budżetu państwa) i Ministerstwem Spraw Zagranicznych, mając poparcie koalicji i opozycji, była projektem międzypartyjnym. Stacja nadaje po białorusku. – To nasz największy atut. Gdybyśmy przeszli na rosyjski, stalibyśmy się jednym z wielu rosyjskojęzycznych kanałów oglądanych na Białorusi – podkreśla Agnieszka Romaszewska-Guzy, dyrektor stacji od chwili powstania 10 grudnia 2007 r. Przejście na rosyjski zalecał szef MSZ Witold Waszczykowski. W tym roku MSZ zerwał umowę finansowania, wstrzymał dotacje dla Biełsatu i lansował pomysł likwidacji telewizji.
Kiedy stosunki z Białorusią się zaostrzały – MSZ spoglądał na projekt łaskawie, uważając go za ważny element polityki wschodniej, zabiegania o rozwój społeczeństwa obywatelskiego i demokracji. Gdy następowała odwilż – zaczynały się kłopoty Biełsatu i pomysły zamknięcia stacji. Nie mniejsze znaczenie miało to, kto rządził w TVP. Odwoływano Romaszewską lub przywracano ją na stanowisko. Trudne chwile udawało się przetrwać także dzięki zagranicznym grantom, zwłaszcza pomocy finansowej szwedzkiego rządu.
Biełsat zaczynał od godzinnego programu i trzech minut wiadomości. Dziś korzysta ze współpracy blisko dwustu osób, w Polsce i na Białorusi, z dziennikarstwa obywatelskiego, stał się największym niezależnym medium na Białorusi. Nadaje program od 7 rano do północy, przez satelitę, jest dostępny w internecie i we wszystkich mediach społecznościowych. Posiada aplikację mobilną na komórki. Ostatnie badania pokazały, że jest oglądany przez 10 proc. Białorusinów, 750 tys. widzów. Co trzeci obywatel kraju kojarzy nazwę Biełsat. Największą widownię stanowią młodzi obywatele korzystający z internetu. – Żeby sprostać ich oczekiwaniom, stację czekają wyzwania technologiczne, ułatwiające dostęp do programu. Na tym polu wciąż odstajemy – mówi Romaszewska.