Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Prawomocny wyrok w sprawie afery taśmowej wcale jej nie kończy

Warszawski Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy wyrok skazujący biznesmena Marka F. na 2,5 roku więzienia. Warszawski Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy wyrok skazujący biznesmena Marka F. na 2,5 roku więzienia. Krystian Maj / Forum
Warszawski Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy wyrok skazujący biznesmena Marka F. na 2,5 roku więzienia, a jego pomocników na kary w zawieszeniu. Co jeszcze wymaga wyjaśnienia?

Urządzenia podsłuchowe instalowali w dwóch warszawskich restauracjach kelnerzy, ale – jak uznał sąd – na zlecenie Marka F. Dostawali od niego za swoje usługi wynagrodzenie. Nagrania z podsłuchów trafiły do dziennikarza Piotra Nisztora (dzisiaj związanego z Telewizją Republika), a ten najpierw próbował namówić do ich publikacji „Puls Biznesu”, a kiedy tam spotkał się z odmową, zaniósł je do redakcji tygodnika „Wprost”. Stenogramy zostały opublikowane i wywołały burzę. Wielu komentatorów uważa, że właśnie ujawnienie treści prywatnych rozmów z udziałem polityków PO zaważyło później na wyniku wyborów.

Afera taśmowa z rosyjskim tropem

Trudno uwierzyć, że to Marek F. sam i na własną rękę zorganizował tę operację. Do dzisiaj wiele tropów wskazuje, że akcja była zaplanowana na innych szczeblach. Marek F. importował z Rosji węgiel, był zadłużony u rosyjskich kontrahentów. Kelnerzy, którzy mu pomagali, pracowali wcześniej w należącej do rosyjskiego właściciela restauracji Lemongrass. Dlatego Donald Tusk mówił tuż po wybuchu afery, że scenariusz tej prowokacji mógł być pisany cyrylicą. Sam Marek F. twierdził, że kontaktowali się z nim agenci ABW i CBA. Przyznawał, że współpracował ze służbami i informował je o podsłuchach.

Tych wątków prokuratura prowadząca śledztwo nie pociągnęła. Wszystko ucięto na poziomie Marka F. i kelnerów, tak jakby ta grupa działała w jakiejś próżni. Bez wątpienia beneficjentem

  • afera podsłuchowa
  • inwigilacja
  • Reklama