Sylwia Chutnik; Grażyna Plebanek
17 grudnia 2017
Nic nie jest dane na zawsze
W kulturze nic nie dzieje się spontanicznie, wszystko opiera się na schematach wypracowanych dekadami, w których pewna grupa społeczna pełni funkcję obcego, innego.
Film „Nie jestem twoim murzynem” w reżyserii Raoula Pecka to jeden z bardziej wstrząsających dokumentów, który ostatnio powstał. Pokazuje, jak kruche są pozornie wywalczone oczywistości: emancypacja kobiet, dostęp do edukacji dla ludzi różnych narodowości, koloru skóry, orientacji seksualnej. O prawa człowieka należy ciągle zabiegać, w każdej chwili mogą nam zostać zabrane. Demokracja jest krucha, bo zbudowana na dobrej woli ludzi. Gorzej, gdy spod spodu wylezie zło. Jak to się dzieje dziś.
Film „Nie jestem twoim murzynem” w reżyserii Raoula Pecka to jeden z bardziej wstrząsających dokumentów, który ostatnio powstał. Pokazuje, jak kruche są pozornie wywalczone oczywistości: emancypacja kobiet, dostęp do edukacji dla ludzi różnych narodowości, koloru skóry, orientacji seksualnej. O prawa człowieka należy ciągle zabiegać, w każdej chwili mogą nam zostać zabrane. Demokracja jest krucha, bo zbudowana na dobrej woli ludzi. Gorzej, gdy spod spodu wylezie zło. Jak to się dzieje dziś. W filmie „Nie jestem twoim murzynem” archiwalne fragmenty przemówień Malcoma X, Medgara Eversa i Martina Luthera Kinga przeplatane są zdjęciami z pacyfikowania protestów, raptem sprzed kilku lat. Ameryka poszła do przodu, miała czarnego prezydenta. A potem się cofnęła – znów wybuchają walki na tle rasistowskim. Dokument prowadzony jest z perspektywy Jamesa Baldwina, znakomitego pisarza uważanego za „czarny głos Ameryki”, znajomego Malcolma X, Eversa, Kinga. Wszyscy trzej zostali zamordowani. Baldwin nie skończył książki, którą miał o nich napisać. Film opiera się na jej zarysach oraz innych jego tekstach i publicznych wystąpieniach. W jednym z nich słyszymy słowa profesora filozofii, intelektualnego „głosu rozsądku” z niespokojnych lat 60., który dowodzi, że nie powinno się tak ciągle podkreślać kwestii koloru skóry. Bo najważniejsze, że wszyscy jesteśmy ludźmi. Baldwin kontruje emocjonalnie: to piękna opinia, ale on nie będzie ryzykował życia swojego i najbliższych w imię tej nierealistycznej wizji. Bo rzeczywistość jest inna – społeczeństwo poluje na niego, czarnego homoseksualistę – chce się go pozbyć. Przypomina to częste rozmowy o równouprawnieniu kobiet i różnicy między doświadczeniem płci. Powtarza się argument, że przecież nie istnieje podział na „kobiece” i „męskie” (w literaturze, w sposobie pracy, w kulturze itp.), bo jest tylko kategoria dobra i zła; człowieka i jego doświadczeń. Wzruszające. Tymczasem, gdy się tak temu uważnie przypatrzeć, uniwersalną okazuje się perspektywa męska – lub, jak w przywoływanym przez nas filmie – biała. W kulturze nic nie dzieje się spontanicznie, wszystko opiera się na schematach wypracowanych dekadami, w których pewna grupa społeczna pełni funkcję obcego, innego. Tego, z którym nie chcemy się identyfikować, bo różni się od nas płcią, kolorem skóry, pochodzeniem, religią, ciałem. W takim kulturowym tasowaniu większość jest siłą i czuje się pewnie, bo to ona rozdaje karty i ustala reguły społecznej gry. Nie rozumie więc, o co tyle hałasu. Przecież jest dobrze. Film Pecka pokazuje, że na wielu obszarach dobrze nie jest i nigdy nie było. Rasizm miał się dobrze 100, 50 lat temu i teraz. Książka Katarzyny Surmiak-Domańskiej o Ku Klux Klanie pokazuje, że te mechanizmy nadal działają. Tę samą Amerykę, która jeszcze rok temu miała czarnego prezydenta, dziś reprezentuje zwolennik pomarańczowego make-upu, odgrodzenia się murem od Meksyku oraz wielu innych przerażających pomysłów. Nic nie jest dane na zawsze, ani pokój, ani demokracja, ani wolność. A co się dzieje dziś z prawami człowieka w Polsce? „Odebrano mi bieliznę, bo według policjantki zachodziło prawdopodobieństwo, że powieszę się w areszcie. Sprawdzano również ręką, czy nie ukrywam żyletek i innych ostrych narzędzi w pochwie lub odbycie” – powiedziała „Wyborczej” jedna z aktywistek aresztowana za udział w proteście przeciw nielegalnej wycince Puszczy Białowieskiej (zakazał jej Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej). Obrońcy Puszczy, którzy 9 listopada 2017 r. chcieli spotkać się z kimś z dyrekcji Lasów Państwowych, zostali siłą wywleczeni z budynku. Skuto ich kajdankami, zapakowano do radiowozów i przewieziono na komendę na warszawskiej Ochocie. „Represje z ostatnich dni tylko wzma
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.