Zafascynowany bronią palną i mundurami minister środowiska Jan Szyszko chce mieć swoją policję. Dziennikarze „Gazety Wyborczej” widzieli najnowszą wersję projektu ustawy powołującej Agencję Bezpieczeństwa Ekologicznego. Z ich relacji wynika, że ABE będzie uzbrojona m.in. po to, by strzelać do psów broniących wstępu do trującej fabryki. Dokona rewizji mieszkań i siedzib firm, zatrzyma przydatne sobie dokumenty i samochody na drodze. Wstrzyma pracę emitujących zanieczyszczenia zakładów. Inne instytucje państwowe będą zobowiązane przekazać jej dane.
Nowa agencja na celownik weźmie więc tych, którzy szkodzą środowisku. Pytanie, któremu: naturalnemu czy pana ministra?
Dla porządku: pomysł, aby inspektorzy państwowi czy samorządowi sprawnie tropili wykroczenia przeciw czystości środowiska naturalnego, trzeba chwalić. Bo na razie jest źle, nie wygrzebaliśmy się jeszcze do końca z okresu PRL, fatalnego dla polskiej wody, gleby i powietrza.
Nadal smog zabija dziesiątki tysięcy obywateli Rzeczypospolitej rocznie. Nie w każdej rzece i jeziorze można się kąpać, wiele z nich pada ofiarą środków uprawy roślin spływających z pól. Wciąż wozimy śmieci kłopotliwe w celu utylizacji do lasu. Wiosenne czy jesienne porządki w obejściach wieńczone są wielkim ogniskiem, znikają w nich także opony czy wersalki, o ile w sezonie grzewczym nie wylądowały w piecu. Kombinują przedsiębiorcy, coś tam po cichu wylewając, wyrzucając lub paląc. Na przemysłową skalę powstają nielegalne wysypiska groźnych odpadów.
Minister Szyszko chce powołać kolejną formację mundurową
Podobnych przykładów całe mnóstwo, co dobitnie pokazuje, że dotychczasowe działania służb podległych rządowi lub samorządom okazują się po prostu niewystarczające.