Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

K2 i szczyt człowieczeństwa

Uważam, że wybitni alpiniści górują nad ludzkością hartem ducha, roztaczając wokół siebie jakąś aurę podobną do świętości.

Polacy znów zaatakują zimą drugi szczyt Ziemi – K2. Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 wyruszyła. Mam nadzieję, że tym razem wejście zimowe na tę przeklętą górę nareszcie się uda i obejdzie się bez ofiar, których K2 zażądała dla siebie szczególnie dużo w ciągu ponadstuletniej historii eksploracji. Już 30 lat temu próbowano zdobyć ten najdalej na północ wysunięty i najbardziej nieprzystępny ośmiotysięcznik w Karakorum w porze zimowej. Wciąż jeszcze to się nie udało. Polacy podejmują to wyzwanie najbardziej konsekwentnie i mam nadzieję, że ta ostatnia perła w koronie himalaizmu przypadnie właśnie naszym rodakom. Należy im się. I należy się Krzysztofowi Wielickiemu, wielkiemu polskiemu himalaiście, który mając już 68 lat, podjął się kierowania wyprawą. Sam nie stanie już na szczycie (był na nim 22 lata temu), ale to on wskaże szczęśliwców, którzy tam dotrą. Cały alpinistyczny świat patrzy na Polaków, oddając im prawo do „ich góry”.

Ilekroć himalaiści wyruszają na wielką wyprawę, przeżywam na nowo to samo podszyte niepokojem moralnym zadziwienie. Jak to jest, że niektórzy ludzie zdolni są do podejmowania przedsięwzięć tak brawurowych, tak trudnych i niebezpiecznych? Czy oni są w ogóle normalni, tacy jak my, czy może jest w nich jakaś nadludzka moc, jakiś zimny heroizm, niezłomność granicząca z okrucieństwem?

Zadaję sobie te pytania, od kiedy, nieledwie pacholę, sam się wspinałem. Żadne to było wspinanie i ograniczone do Tatr. Zaledwie starczyło, by zaleczyć jedne kompleksy i nabrać innych. Wspinałem się neurotycznie, jakby za karę, jednocześnie starając się udowodnić ludziom i samemu sobie, że zasługuję na szacunek, lecz wbrew temu obcowanie w schroniskach i obozowiskach z półbogami dewastowało moje poczucie własnej wartości. Patrzyłem i słuchałem tych twardzieli płci obojga, gigantów alpinizmu i himalaizmu, nie śmiąc się odezwać, a nawet podchodzić zbyt blisko.

Polityka 3.2018 (3144) z dnia 16.01.2018; Felietony; s. 96
Reklama