Miniony tydzień w polityce to przede wszystkim dość masywna wymiana ministrów oraz głosowanie w Sejmie w sprawie aborcji. Wszyscy o tym piszą, także w POLITYCE, więc ja o czymś innym, żeby się czytelnikom nie przejadło. Po namyśle postanowiłem sformułować skromny postulat pod adresem nowo powołanego ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka – to jest nawiązanie do wydarzeń aktualnych – by po destrukcji, którą uprawiał jego poprzednik, w niewielkim zakresie przywrócił Siłom Zbrojnym zdolność do w miarę sprawnego, rutynowego działania. Skalę i głębię problemu opiszę – na zasadzie pars pro toto – na przykładzie wojskowego lotnictwa transportowego, bo to, jak się okazało, nie było w stanie zapewnić grupie przygotowującej wizytę prezydenta w Kuwejcie samolotu, który przetransportowałby ją na czas do tego kraju i z powrotem.
Całą sprawę opisał „Fakt”, który – jak to tabloid – wysunął sensacyjną hipotezę, że do zamieszania doszło, bo szef MON Antoni Macierewicz w ramach wojny toczonej z prezydentem Andrzejem Dudą postanowił mu utrudniać wyjazdy zagraniczne. Pogrzebałem trochę i – jak się spodziewałem – hipoteza o celowym działaniu ministra Macierewicza okazała się wyssana z palca; prawda okazała się dużo bardziej ponura.
Najpierw niekwestionowane przez nikogo fakty, MON bowiem nie zaprzeczał temu, że doszło do dwudniowego opóźnienia w wylocie samolotu przeznaczonego dla funkcjonariuszy BOR i urzędników Kancelarii Prezydenta. Jak napisała ówczesna rzeczniczka MON: „Wszystkie informacje przypisujące MON jakiekolwiek działania na niekorzyść BBN i BOR (…) są kłamstwem!”. Oznacza to tyle, że dziennik „Fakt” co do faktów opisywanych przy pomocy zdań obserwacyjnych napisał prawdę, natomiast stwierdził nieprawdziwie, że były to działania celowe na niekorzyść przygotowania wizyty prezydenta.