Jan Hartman
30 stycznia 2018
Co to jest „rząd ograniczony”?
I rząd, i naród miotają się pomiędzy pragnieniem władzy totalnej a pragnieniem władzy ograniczonej.
Że rząd jest ograniczony, mianowicie umysłowo, to przyzna większość. Nawet gdyby przypadkiem był mądry. Czy jednak zdarzają się naprawdę mądre rządy? Nigdy takie, żeby nie mogły być jeszcze mądrzejsze. Naród nie bywa całkiem zadowolony – i słusznie. Zawsze jest coś nie tak. Dlatego rząd ma się lepiej, gdy nie musi odpowiadać za wszystko i nie na wszystko ma wpływ. Może czasem umyć ręce i powiedzieć, że szczęście obywateli to jednak nie do końca jego sprawa. Z drugiej strony skoro się rządzi, to chciałoby się rządzić wszystkim, bo jakże tak stać z założonymi rękami i patrzeć, że tu źle, a i tam niedobrze?
Że rząd jest ograniczony, mianowicie umysłowo, to przyzna większość. Nawet gdyby przypadkiem był mądry. Czy jednak zdarzają się naprawdę mądre rządy? Nigdy takie, żeby nie mogły być jeszcze mądrzejsze. Naród nie bywa całkiem zadowolony – i słusznie. Zawsze jest coś nie tak. Dlatego rząd ma się lepiej, gdy nie musi odpowiadać za wszystko i nie na wszystko ma wpływ. Może czasem umyć ręce i powiedzieć, że szczęście obywateli to jednak nie do końca jego sprawa. Z drugiej strony skoro się rządzi, to chciałoby się rządzić wszystkim, bo jakże tak stać z założonymi rękami i patrzeć, że tu źle, a i tam niedobrze? Obywatele w zasadzie też by sobie życzyli, żeby władza wybawiała ich z każdej opresji i regulowała ich życie, aby było zasobne i bezpieczne. Gdy już jednak powodzi im się dobrze, a wojny nie widać, górę bierze pragnienie, by rząd nie wtrącał się za bardzo do ich życia i nie dyktował im, co mają myśleć i czynić, gdy tak rozkoszują się dobrobytem. Rozkoszowanie się wymaga wszak pewnej swobody. Tak to i rząd, i naród miotają się pomiędzy pragnieniem władzy totalnej a pragnieniem władzy ograniczonej. Oświecenie postawiło między rządem a społeczeństwem płotek w postaci konstytucji. Zawiera ona „kartę praw”, będącą rodzajem umowy między rządzącymi a rządzonymi, w myśl której wszyscy obywatele mają gwarancje równości, wolności osobistej oraz niezbywalne prawa polityczne, których nie wolno rządowi naruszyć. W ten sposób naród zabezpiecza się na wypadek głupiego skorzystania z wolności i demokracji, polegającego na wyłonieniu rządu, który chciałby zlikwidować prawa leżące u jej podstaw i demokrację samą. Ta sama konstytucja zabezpiecza również władzę przed obywatelami, wskazując im drogę do legalnej zmiany rządu, co powinno ich zniechęcić do niekontrolowanego buntu. Jak widać, liberalna demokracja jest jak najbardziej „z przymiotnikiem”. Chodzi w niej o to, żeby korzystając ze swych praw politycznych i swej siły, większość nie naruszała wolności jednostki, nie dyskryminowała mniejszości, no i nie zlikwidowała samej demokracji. Tam gdzie nie było porządnego konfliktu klasowego i starcia rządu reprezentującego klasy wyższe z aspirującym do swobodnego życia mieszczaństwem, konstytucyjny kontrakt nie został tak naprawdę zawarty. Jednym z takich krajów jest Polska. Większość Polaków sądzi, że demokracja to taki ustrój, w którym rządzi większość poprzez swoich wybranych w wolnych wyborach reprezentantów. I że ta większość może właściwie wszystko, bo jest „suwerenem”. Nawet (była już) pani premier zdawała się nie wiedzieć, że właśnie nie może wszystkiego... Na tym być może polega najgłębsza różnica między Zachodem a Europą Wschodnią – tam dla wszystkich jest jasne, że sprawiedliwy, praworządny i demokratyczny rząd jest rządem ograniczonym, a na Wschodzie prawie nikt o takim czymś nie słyszał. Nawet rząd… U nas ludzie myślą sobie, że większość to jest jakaś magiczna miara sprawiedliwości. Tak jakby większość miała więcej racji albo więcej praw. A tymczasem większość jest po prostu silniejsza w przeprowadzaniu swej woli – i lepiej, by w procedurze demokratycznej pokazywała swą woluntarystyczną siłę, niż miałaby to czynić przemocą. Wredność rządu autorytarnego polega nie na tym, że nie słucha woli większości, lecz na tym, że opiera się na przemocy. Może to być nawet rząd formalnie demokratyczny, choć nie liberalny. Narody znające jedynie magiczną moc większości i pojmujące demokrację w ten sposób sądzą, że rządowi wyłonionemu przez większość wolno wszystko, bo siła woli, wyrażona demokratycznie, jest ostateczna i przemożna, usprawiedliwiając autokratyczną politykę w imię metafizycznej „wol
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.