Kraj

Prawda czarnych skrzynek

Nowe „dowody” na zamach w Smoleńsku?

Czarna skrzynka Tu-154M Czarna skrzynka Tu-154M Andrey Stenin/Sputnik / East News

Profesjonalne badania katastrof lotniczych obnażają nieudolność podkomisji Macierewicza.

Im bliżej kolejnej rocznicy katastrofy smoleńskiej, tym głośniej o nowych „dowodach” na zamach. Antoni Macierewicz robi, co może, by zgodnie z zapowiedzią prezesa Kaczyńskiego 10 kwietnia wreszcie „była prawda”, czyli koniec trwającego od ośmiu lat tzw. wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Ogłosił właśnie, że na eksplozję wskazują drzwi samolotu wbite głęboko w ziemię.

Niedługo przedtem telewizja National Geographic wyemitowała kolejny odcinek swej słynnej serii „Katastrofy w przestworzach”, poświęconej zestrzeleniu malezyjskiego boeinga 777 nad Ukrainą w lipcu 2014 r. („Kto zestrzelił MH17?”). Kilka miesięcy wcześniej zajęła się inną głośną katastrofą – rosyjskiego airbusa A321, który w październiku 2015 r. eksplodował nad Synajem („Tragedia nad Egiptem”). Oba pokazują dobitnie, że wbite w ziemię drzwi to żaden dowód na zamach, a wybuch, który niszczy samolot pasażerski, pozostawia ślady, ale zupełnie inne.

Przede wszystkim w czarnych skrzynkach. W obu przypadkach śledczy trafili na właściwy trop dzięki zapisowi rejestratora CVR (Cockpit Voice Recoder), który nagrywa za pomocą trzech mikrofonów rozmowy załogi w kokpicie, a nie FDR (Flight Data Recorder) utrwalającego wszystkie najważniejsze parametry lotu.

Jak do tego doszli? W obu przypadkach, tuż przed urwaniem zapisu, czułe mikrofony umieszczone przy fotelach kapitanów wychwyciły dziwne odgłosy przypominające wybuchy. Dzięki analizie rozchodzenia się fal – szybszej uderzeniowej i wolniejszej dźwiękowej (czujniki zarejestrowały obie, co przeczy teorii „ekspertów” Macierewicza, że tej drugiej nie dałoby się zarejestrować) – zlokalizowano miejsce, w którym doszło do eksplozji.

Polityka 8.2018 (3149) z dnia 20.02.2018; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 9
Oryginalny tytuł tekstu: "Prawda czarnych skrzynek"
Reklama