Media informują, że wokół premiera Morawieckiego powstał nieformalny zespół, który ma rozstrzygnąć, na jakie ograniczone ustępstwa mogłaby pójść Polska, aby zadowolić Brukselę. Pierwsze robocze spotkanie zespołu premier zaczął od podsumowania swoich dotychczasowych dyplomatycznych osiągnięć.
– Jak wiecie, moje niesamowite uśmiechy i mój angielski zrobiły na nich kolosalne wrażenie. Niestety, mam informacje, że to nie wystarczy, dlatego czekam na pomysły.
– Może w ramach ustępstw uśmiechaj się do nich jeszcze bardziej niesamowicie? Jestem pewien, że zostanie to przyjęte ze zrozumieniem – zaproponował szef Kancelarii.
Minister spraw wewnętrznych doradził, aby w celu rozładowania napiętej atmosfery użyć sprawdzonych gadżetów, np. pierdzącej poduszki ze sklepu ze śmiesznymi rzeczami.
– A Junckera i Timmermansa wystarczy przyjaźnie poklepywać w kuluarach – dodał jeden z wicepremierów. – Albo na przykład zrobić tak – wicepremier złożył usta w dziubek i dźwięcznie cmoknął. – Powinni to łyknąć.
Zdaniem ministra kultury, w rozmowach z Brukselą premier powinien położyć nacisk na to, że jesteśmy sympatycznym narodem, który nie ma nic wspólnego z mordowaniem kogokolwiek, zwłaszcza Żydów.
– Ja uważam, że w ramach ustępstw tym z Brukseli można by okazać trochę empatii – powiedziała minister edukacji.
Premier pokręcił głową z powątpiewaniem.
– Boję się, że im chodzi o nasze ustawy o sądach. Chyba mają pretensje, że je uchwaliliśmy.
– Trzeba im wyjaśnić, że zostaliśmy do tego brutalnie zmuszeni przez nasz twardy elektorat – powiedział szef MON.
Szef Kancelarii zaproponował, żeby tych z Brukseli zaprosić na najbliższą miesięcznicę i pokazać im przedstawicieli twardego elektoratu.