Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

W sprawie publicznych pieniędzy PiS miota się między manią a depresją

Premier na specjalnej konferencji pod nazwą #SprawnePaństwo zapowiedział, że będą redukcje wśród wiceministrów. Premier na specjalnej konferencji pod nazwą #SprawnePaństwo zapowiedział, że będą redukcje wśród wiceministrów. Kancelaria Premiera / Facebook
W jednej chwili bachanalia i hulaj dusza. Zaraz potem wór pokutny i post. A czy nie dałoby się... normalniej?

Partia Kaczyńskiego przez lata miała opinię sekty skromnisiów. Bez mała abnegatów. Nieżyczliwi widzieli w tym purytanizmie prezesa i jego otoczenia dowód na oderwanie od rzeczywistości (ileż było śmiechu z tego, że Jarosław Kaczyński nie ma konta w banku). Dla wielu stanowiło to jednak ważną część pisowskiego seksapilu.

Z pozycji surowego mnicha dało się przecież znakomicie (i celnie) punktować afery gospodarcze III RP i snuć tezy o patologicznym układzie biznesowo-postkomunistycznym. A także budować most porozumienia z wykluczonymi z transformacyjnego sukcesu obywatelami RP.

Premier Morawiecki zapowiada wielki post

A potem przyszło przejęcie władzy w roku 2015 roku. I niby było wiadomo, że po wkroczeniu do krainy doczesnych uciech trudno będzie utrzymać sukienkę mnicha na miejscu. Ale tempo zaskoczyło chyba nawet sam obóz dobrej zmiany. Sygnały pojawiały się niemal od początku. A to doniesienia o bachanaliach na bankiecie za pieniądze spółek skarbu państwa na Forum Ekonomicznym w Krynicy, przebijające wszystko, co robili poprzednicy, nawet ci, którym nie były obce wizyty w Sowie i Przyjaciołach. A to znów ekscesy współpracowników Antoniego Macierewicza z użyciem służbowej karty kredytowej. Ostatnio zaś afera premiowa z udziałem członków rządu Beaty Szydło. Czyli premie roczne w przedziale od 65 do 82 tys. złotych na głowę. To była mania! Szastanie publicznymi pieniędzmi na prawo i lewo. Bez oglądania się na nikogo i na nic. I co nam, k..., zrobicie?!

Teraz zaś staje przed nami premier Morawiecki w worze pokutnym i zapowiada wielki post. Mówi na specjalnej konferencji pod nazwą #SprawnePaństwo, że będą redukcje wśród wiceministrów i pracowników ministerstw (o 25 proc.), likwidacje nagród i premii dla ministrów i wiceministrów. Że zmniejszeniu ulegnie zatrudnienie w gabinetach politycznych. W ślad za tym pójdzie dalsza integracja instytucji publicznych. Skromność i surowość.

Kiedy będzie normalnie?

Ton premiera jest zimny i technokratyczny. Znają go doskonale ci wszyscy, którzy choćby przez chwilę otarli się o pracę w korpoświecie. Tam też raz na jakiś czas pojawia się nowy, bardzo ważny dyrektor i mówi, że teraz będzie tak i tak. Bez uzasadnienia, konsultacji i przekonywania kogokolwiek. „Mam od ponad 20 lat duże doświadczenie w zarządzaniu dużymi organizmami, organizacjami, pionami i jednostkami, i to nie jest tak, że im więcej ludzi, im więcej dyrektorów, tym zawsze lepsza praca i tym więcej się zrobi. Czasami jest efekt odwrotny – gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść” – mówił Morawiecki, typowy produkt polskiego korpoświata minionych trzech dekad.

A kiedy będzie normalnie? Czy nie możemy mieć rządu, który ma świadomość, że wydaje publiczne pieniądze, więc trzeba obchodzić się z nimi rozsądnie? Ale jednocześnie nie wpada w pułapkę bigoterii i nie próbuje na każdym kroku pokazać, jaki to jest oszczędny.

Czytaj także: Grube portfele dygnitarzy prawicy

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną