Proces dotyczy stosowania przemocy i groźby wobec policjanta. Zbrodnia oskarżonego Tadeusza Jakrzewskiego polegała, według aktu oskarżenia, na wypowiedzianych słowach: „Jak mnie jeszcze raz dotkniesz, dostaniesz w ucho”.
Oskarżony wyjaśniał sądowi, że coś tam powiedział, ale „spokojnie i tak jakbym odganiał się od muchy, trudno to nazwać groźbą”. Dodatkowo miał naruszyć nietykalność cielesną funkcjonariusza, bo jego dłoń zetknęła się z dłonią policjanta. Wszystko to miało miejsce 10 maja 2017 roku na Krakowskim Przedmieściu podczas tzw. miesięcznicy smoleńskiej. Oskarżony brał udział w kontrmiesięcznicy, czyli w tradycyjnym proteście przeciwko szerzeniu kłamstwa o katastrofie w Smoleńsku i zawłaszczaniu centralnego miejsca Warszawy na prywatne, chociaż nazwane zgromadzeniami cyklicznymi, imprezy poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego.
Jakrzewski oskarżony o naruszenie nietykalności policjanta
Tadeusz Jakrzewski to, według powszechnej opinii osób, które go znają, człowiek pozbawiony genu agresji. W czasach PRL działał w opozycji. Teraz po wieloletnim pobycie we Włoszech wrócił i uznał, że przeciwko łamaniu prawa przez rządy PiS trzeba protestować na ulicy. Zawsze niesłychanie stonowany i nigdy niepodnoszący głosu. I oto ten niespotykanie spokojny człowiek siedzi na ławie oskarżonych zagrożony karą więzienia. W środę 25 kwietnia odbyła się kolejna rozprawa. Zeznania składało trzech świadków.
Jako pierwszy stanął za barierką dla świadków Cezary Jurkiewicz, od 2010 roku organizator miesięcznic smoleńskich, a od dwóch lat prezes osławionej