W sprawie Puszczy Białowieskiej minister środowiska Henryk Kowalczyk nadal nie może się zdecydować. Z jednej strony musi, bo tak nakazuje wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE, sprzątać po poprzednikach, którzy puszczę dewastowali. Jednocześnie chciałby rzecz rozwodnić, przeczekać, sprawić, by krytycy puszczańskich dokonań ekipy rządzącej odpuścili, przystali na jakiś kompromis.
Nowe zasady dla puszczy w rękach ministerialnych ekspertów
Niebawem miałyby ruszyć prace ministerialnego zespołu. Zaproszeni do niego eksperci mają wypracować nowe zasady funkcjonowania puszczy, ale z dotychczasowych informacji o jego składzie wynika, że dominują w nim ci naukowcy i leśnicy, którzy dostarczali ideologiczne podstawy do niszczenia najcenniejszego przyrodniczo lasu w naszej części Europy. Argumenty tych ekspertów zweryfikował Trybunał – jak je ocenił, wiemy.
Powoli wyczerpuje się kredyt zaufania, który minister Kowalczyk otrzymał od strony społecznej, czyli organizacji pozarządowych chroniących środowisko i rzeszy naukowców, domagających się skuteczniejszej ochrony puszczy. Koalicja kilku najprężniejszych organizacji, tych samych, które dwa lata temu zawiadomiły Komisję Europejską o łamaniu prawa i później dostarczały na to dowody, alarmuje, że minister nie wykonuje wyroku Trybunału z 17 kwietnia, co naraża Rzeczpospolitą na dotkliwe kary finansowe. Z informacji ekologów wynika, że z lasu nadal wywożone są stare drzewa, w planach są nasadzenia, co też może być potraktowane jako łamanie wyroku.