Wycinka w Puszczy Białowieskiej była niezgodna z prawem europejskim – orzekł Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Żadnych kar finansowych na Rzeczpospolitą nie nałożył. Orzeczenie jest ostateczne, nie ma drogi odwołania. Wyrok potwierdza, że nie mieli racji rząd PiS i minister środowiska Jan Szyszko, który próbował potraktować puszczę jak zwykły las gospodarczy.
Eksperyment się nie udał. Minister Szyszko wielokrotnie twierdził, że to on wdraża unijne dyrektywy, gdyż to one kazały mu walczyć z chrząszczem zabijającym świerki. Tak przynajmniej uzasadniał wycinkę, której puszcza nie widziała od czasów PRL. Przy czym nie brakowało naukowców – specjalistów od lasów – twierdzących coś przeciwnego: że w puszczy walka z kornikiem nie ma sensu, bo owad ten jest ważnym i cennym elementem puszczy. Nie uda się z nim wygrać bez zmasakrowania najbardziej naturalnych części lasu.
A także z tego prostego faktu, że kornik występuje po białoruskiej stronie puszczy, ściśle chronionej na dużym obszarze. Chrząszcz ma skrzydła i nie powstrzyma go graniczny płot. Nie jest więc zaskoczeniem, że Trybunał orzekł, że to poczynania rządu PiS i wypełniających jego polecenia leśników były szkodliwe dla lasu.
Co zmieni wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE
Co dalej? Cięcia zostały wstrzymane, ale na dłuższą metę wyrok niczego nie przesądza. Co prawda obecny minister środowiska obiecuje go respektować, ale przyszłość puszczy jest wciąż niepewna. Od stu lat, od początku polskiej niepodległości, trwa spór, jak nią zarządzać. To himalaje absurdu, ale nie było jeszcze w Polsce rządu, który miałby dość odwagi, by jeden z najcenniejszych przyrodniczo lasów świata objąć ochroną, np. w formie parku narodowego.
Przy czym urządzenia z puszczy takiego parku, z którego mogliby korzystać mieszkańcy regionu puszczańskiego i turyści, nie negują nawet najbardziej radykalne organizacje ekologiczne. Zbiór grzybów czy wycinanie drzew na lokalne potrzeby – na opał czy drewno budowlane – nie zagrożą naturalnemu charakterowi tego lasu. Puszcza była wykorzystywana przez ludzi od chwili, gdy się w nim pojawili kilka tysięcy lat temu, ale ocalała w niezłej formie, bo z różnych powodów eksploatacja nie była intensywna.
Co ciekawe (piszemy o tym w jutrzejszym numerze POLITYKI), wciąż nie bardzo wiadomo, w jakiej kondycji jest lokalna społeczność. Spór trwa sto lat, las jest fenomenalnie przebadany, tymczasem nie ma porządnych badań, a więc i danych, które mogłyby być pomocne przy określeniu strategii dla regionu i decyzji, czy lokalnej społeczności opłaca się kierunek ochrony czy eksploatacji. Chodzi o tak proste pytania jak liczba osób już teraz utrzymujących się z turystyki czy przerobu drewna. Brak danych podsyca spekulacje i emocje.
Zagrożeniem dla puszczy jest natomiast to, że zarządza nią wielu gospodarzy (trzy nadleśnictwa i park narodowy), choć wszyscy są kontrolowani przez ministra środowiska. Jak działa ten system, zobaczyliśmy w chwili, gdy minister Szyszko zdecydował się na wprowadzenie ciężkiego sprzętu i wywóz drewna z najbardziej wartościowych fragmentów lasu, chronionego m.in. unijnymi dyrektywami. Potrzeba było dopiero najważniejszego sądu w Unii, protestów i gorszącej awantury o globalnym zasięgu, by go powstrzymać.
Zwycięstwo obrońców puszczy
Wyrok jest niewątpliwie zwycięstwem obywateli sprzeciwiających się tym decyzjom władzy, które uważają za nielegalne. Nie byłoby interwencji Komisji Europejskiej i orzeczenia Trybunału bez bohaterskiej postawy obrońców puszczy, którzy w drodze obywatelskiego nieposłuszeństwa blokowali wycinkę. Narażali przy tym zdrowie i dobre imię, jednocześnie zbierali dowody na nielegalne poczynania leśników w puszczy.
W tym sensie wyrok jest kwintesencją hasła „ulica i zagranica”, którym tak chętnie posługuje się obecna ekipa rządowa. Łatwo o obawę, że przypadek puszczy i spektakularny dowód na wysoką skuteczność niewielkich organizacji pozarządowych podpowie władzy dążącej do monopolu, by coś z niewygodnymi obywatelami zrobić. Szlak wytycza Viktor Orbán, który po dopiero co wygranych wyborach przymierza się do próby rozciągnięcia kontroli na organizacje pozarządowe. PiS lubi sięgać po wzory z Budapesztu, niewykluczone więc, że pod wpływem orzeczenia w sprawie puszczy pomyśli o podążeniu podobną drogą.
Czytaj także: Kto chce wywieźć drzewa z rezerwatów Puszczy Białowieskiej?