Po sukcesie młodych lekarzy w strukturach okręgowej izby na Mazowszu, gdy na stanowisko prezesa tej izby wybrano po raz pierwszy rezydenta Łukasza Jankowskiego (jednego z przywódców strajku głodowego), w kuluarach odbywającego się w ten weekend Krajowego Zjazdu Lekarzy zadawano sobie pytanie: „Czy to już czas, by nasze sprawy oddać w ręce młodego pokolenia?”.
Trójka kandydatów chcących objąć schedę po ustępującym – i niezbyt dobrze ocenionym przez delegatów – Macieju Hamankiewiczu składała się jednak z samych doświadczonych lekarzy i aktywistów samorządu. Prof. Andrzej Matyja wygrał już w pierwszym głosowaniu, otrzymując bezwzględną liczbę głosów. Obiecał dużo. Jakby z perspektywy Krakowa, gdzie pracuje w Klinice Chirurgii Ogólnej Collegium Medicum UJ, kompletnie nie rozumiał realiów polityki w resorcie zdrowia i obecnym Parlamencie.
Co obiecał nowy prezes Naczelnej Rady Lekarskiej lekarzom i pacjentom?
Nic o nas bez nas – tak można podsumować credo prof. Matyi, który uważa, że głos lekarskiego środowiska powinien liczyć się najbardziej przy reformowaniu ochrony zdrowia. „Będziemy partnerem władzy, a nie petentem” – zapowiedział, uwodząc tym ponad 400 delegatów.
Czytaj także: Środowisko medyczne zaangażowane w walkę o antykoncepcję
Ten refren powtarza się od lat 90. na wszystkich zjazdach lekarzy, gdzie omawiane są sprawy polityki zdrowotnej państwa i zmian w systemie lecznictwa. „Nasz głos musi być brany pod uwagę, tymczasem nie ma przedstawiciela NRL wśród uczestników debaty ogłoszonej przez ministra” – twierdzi nowy prezes, licząc, że minister zdrowia będzie chciał dokonywać zmian wyłącznie pod dyktando władz samorządu lekarskiego.