Kraj

Delfinarium

W Polsce faktyczny kierownik państwa nie ma atrakcyjnego następcy.

Pod jednym względem Polska przypomina Amerykę. Trump jest straszny, ale wiceprezydent Mike Pence nie lepszy. „Jestem chrześcijaninem, konserwatystą, republikaninem – w tej kolejności”, mówi o sobie. Faworyt skrajnej prawicy, popierał prawo kwiaciarni do odmowy sprzedania kwiatów na wesele gejów, gorący przeciwnik aborcji, kiedyś katolik – potem ewangelik, w 1978 r. ogłosił, że „oddał swoje życie Jezusowi”. Jeden ze swoich artykułów rozpoczął tak: „Jezus zstąpił, żeby ratować grzeszników, spośród których ja jestem największym”. – To 24-karatowy wzór polityka ewangelickiego – mówi o nim rektor seminarium duchownego. „Problem z Pence’em nie polega na tym, że on wierzy w Boga, ale na tym, że uważa, iż pan Bóg wierzy w niego” – mówi inny polityk. Trudno zrozumieć, jak takie niewiniątko mogło przyjąć ofertę zostania wiceprezydentem od takiego lubieżnika i łgarza jak Trump.

Także w Polsce faktyczny kierownik państwa nie ma atrakcyjnego następcy. Największe szanse na berło lidera PiS ma bankowiec Mateusz Morawiecki (14,4 proc. wg sondażu „Rzeczpospolitej”), człowiek znający się podobno na gospodarce lepiej od poprzedniej premier (o co nietrudno). Mężczyzna słusznego wzrostu, znający angielski, a może i niemiecki, premier, który lubi mówić i popisywać się erudycją autora swoich przemówień. Potrafi także milczeć, np. podczas strajku niepełnosprawnych, kiedy nie wypadało, żeby milioner otwierał usta, jeśli już, to raczej portfel. Wizjoner, roztacza przed narodem kosztowne projekty lotnisk, portów, mostów, elektrosamochodów i inne cudy. Jako historyk z wykształcenia ma skłonność do ryzykownych wypowiedzi na temat przeszłości. Ognisty polemista i antykomunista czystej krwi, co prawda bez własnego zaplecza politycznego, ale nie musi się martwić o swoją przyszłość.

Polityka 23.2018 (3163) z dnia 05.06.2018; Felietony; s. 94
Reklama