Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Gorące przystawki

Jak się mają pisowskie przystawki?

Gowin i Ziobro potrzebni są Kaczyńskiemu z powodów wizerunkowych, bo zjednoczona prawica brzmi dobrze i zbiera premie za jedność. Gowin i Ziobro potrzebni są Kaczyńskiemu z powodów wizerunkowych, bo zjednoczona prawica brzmi dobrze i zbiera premie za jedność. Mateusz Włodarczyk / Forum
O partyjnych satelitach PiS – Porozumieniu i Solidarnej Polsce – zrobiło się głośniej. W pierwszym wypadku za sprawą kontrowersyjnej reformy szkolnictwa wyższego forsowanej przez Jarosława Gowina, w drugim za sprawą jeszcze bardziej kontrowersyjnej ustawy o IPN, której projekt wyszedł z resortu Zbigniewa Ziobry. Jednak działacze obu partyjek nie lubią kontrowersji. Wolą spokojnie zarabiać.
Gowin z jednej strony musi być lojalny wobec Kaczyńskiego, ale z drugiej musi zaznaczać swoją odrębność, aby nie roztopić się w PiS.Igor Morski/Studio Polityka, Getty Images Gowin z jednej strony musi być lojalny wobec Kaczyńskiego, ale z drugiej musi zaznaczać swoją odrębność, aby nie roztopić się w PiS.

Sprawozdania finansowe partii Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina za poprzedni rok są ważną informacją o tym, o co chodzi prezesom Solidarnej Polski oraz Porozumienia. Ziobryści zebrali na koncie 243 tys. zł, a gowinowcy o 6 tys. zł mniej. Ale nie wysokość kwot, tak zbliżona, ma tu znaczenie, a sposób gromadzenia tych pieniędzy. Porozumienie Gowina ciuła co miesiąc składki (po 10 zł) od swoich członków, a ma ich dziś około 4 tys. Partyjna kasa Zbigniewa Ziobry była zasilana jedynie przez 20 osób, za to bardzo pokaźnymi – od tysiąca do nawet 30 tys. zł – jednorazowymi wpłatami. Ilu członków ma SP? Nie wiemy, bo nie odpowiedziano na nasze pytania. Działacze, z którymi rozmawialiśmy, nie mają pojęcia, ale mówią, że ich zasoby to ludzie kiedyś związani z PiS. (Wiadomo za to, że PiS ma około 35 tys. członków).

Do partyjnej kasy

Ziobro przez wiele miesięcy liczył na to, że Jarosław Kaczyński przyjmie go znów do PiS, i to do władz partii, ale prezesowi wcale się do tego nie spieszy. Wielu wciąż uważa go za zdrajcę, bo w 2011 r. odszedł i pociągnął za sobą wtedy kilkunastu posłów. Dlatego pomysł przyjęcia Ziobry jak syna marnotrawnego, który wraca do domu ojca, a ten jeszcze dzieli się z nim swoim majątkiem, oburza partyjne doły. Poza tym to kołatanie Ziobry do drzwi jest dla prezesa swego rodzaju polityczną przyjemnością. Dlatego też Zbigniew Ziobro zajmuje się przede wszystkim upartyjnianiem sądów – wie, że przysłuży się tym Kaczyńskiemu, i ignoruje budowanie struktur – wie, że gdyby je wzmacniał, toby go rozdrażnił. Ziobro nawet siedzibę partii przeniósł z Warszawy do Kielc, skąd jest posłem.

Z pieniędzmi u koalicjantów jest krucho, bo decydując się na przytulenie do Kaczyńskiego pod parasolem Zjednoczonej Prawicy, zrzekli się subwencji.

Polityka 27.2018 (3167) z dnia 03.07.2018; Polityka; s. 18
Oryginalny tytuł tekstu: "Gorące przystawki"
Reklama