Nie jest istotna kwestia, dlaczego PiS się wycofał. O tym, że tak się stanie, wiadomo było dość dawno, a zadecydowało stanowisko USA: Departament Stanu postawił znak zapytania nad siłą związków w sojuszu amerykańsko-polskim, a administracja prezydenta Trumpa zablokowała dyplomatyczne kontakty z Polską na najwyższym szczeblu. Prezydent Duda skierował w sprawie spornych przepisów karnych wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, a minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który w tej roli kierował do Sejmu ustawę, jako prokurator generalny wydał opinię, że to, co przygotował, jest sprzeczne z konstytucją.
Istotne są natomiast pytania inne: dlaczego PiS nie czekał, aż kwestionowane przepisy zostaną uchylone przez TK, tylko uchylił je poprzez ustawę? Dlaczego ustawę uchwalono w oszałamiającym tempie – od rozpoczęcia debaty nad nią do podpisu prezydenta minęło dziewięć godzin. Dlaczego zmianę ustawy negocjowano z rządem Izraela za pośrednictwem wywiadów, a zmianie towarzyszyło wspólne – także wynegocjowane – oświadczenie premierów obu krajów, na co nalegała strona polska.
Brnijmy przez tych pytań gąszcz. Pytania pierwsze i drugie łączą się ze sobą. Nie czekano na rozprawę przed TK i uchwalono ustawę w takim tempie, jakby PiS ktoś – używając języka pana Zagłoby – „szydłem w słabiznę ekscytował”, bo okazało się, że brak czasu ze względu na bieg wydarzeń: szczyt NATO 11–12 lipca br. i o cztery dni późniejsze spotkanie prezydentów Trumpa i Putina. Wyobraźmy sobie, że prezydent USA nie spotyka się z prezydentem Polski na szczycie NATO, a później spotyka się z prezydentem Federacji Rosyjskiej. Nieciekawie by to wyglądało i świadczyło o międzynarodowej izolacji Polski – wtedy gdy chodzi o bezpieczeństwo narodowe.
Jednakże gdyby tylko o samą możliwość spotkania z prezydentem Trumpem chodziło, to przychyliłbym się do zdania adherenta PiS prof.