Z sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” wynika, że zmiany forsowane przez PiS w sądownictwie pozytywnie ocenia mniej badanych, niż zamierza głosować na tę partię w wyborach. Oznacza to, że pewna grupa badanych znalazła się w sytuacji, w której jednocześnie popiera PiS i jest niechętna temu, co ugrupowanie to robi z polskimi sądami.
– Trudno popierać partię, której reform się nie popiera? – zagaduję w ramach dziennikarskiej sondy wyborcę PiS należącego do tej właśnie grupy.
– Przyznaję, że wymaga to dużej odporności na rozumne argumenty. Ale jesteśmy patriotami i nie okazujemy słabości, bo wiemy, że totalna opozycja natychmiast tę słabość wykorzysta.
– Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że Ziobro rozwala sądownictwo – włącza się do rozmowy inny sympatyk PiS. – Ale rozumiemy, że w reformie sądownictwa nie chodzi o to, żeby ono działało.
– Tylko o co?
– O to, żeby pozbyć się tych wszystkich prawniczych mądrali, którzy wszystko wiedzą lepiej. Dlatego, nawet gdyby w wyniku tej reformy sądy w ogóle przestały działać, a pierwszą prezes SN została posłanka Mazurek, i tak zagłosujemy na PiS.
– Możemy popierać wszystkie głupie i szkodliwe reformy – potwierdza przysłuchujący się rozmowie kolejny sympatyk PiS. – Ale w zamian chcemy być traktowani poważnie.
– To znaczy?
– Przez trzy lata daliśmy dowód, że dla „dobrej zmiany” jesteśmy w stanie wytrzymać wiele. Niestety, to co pojawia się na paskach „Wiadomości” i co plecie premier, trudno wytrzymać – wybucha pierwszy sympatyk.
– Może jesteśmy ciemnym ludem, ale nie aż tak, żeby to kupić – zapewnia drugi.
– Ja nie jestem 10-letnim dzieckiem, żeby straszyć mnie podkopem, który jacyś wrogowie robią pod Polską.