O sędzim Iwulskim można powiedzieć: sądził w stanie wojennym, wydawał wyroki z dekretu o stanie wojennym, który po 30 latach Trybunał Konstytucyjny uznał za nielegalny. Zgadza się. Ale dzisiaj ten sam dylemat – czy uznać bezprawne prawo – mają sędziowie Sądu Najwyższego, Naczelnego Sadu Administracyjnego i sądów powszechnych. PiS nie wprowadził wprawdzie stanu wojennego, ale z pewnością wprowadził stan prawnej anomii, gdzie jedyną legitymacją prawa jest to, że jest to prawo silniejszego.
Co jeśli za kilka miesięcy czy lat dzisiejsze prawo o Krajowej Radzie Sądownictwa, Sądzie Najwyższym, o ustroju sądów powszechnych zostanie uznane za bezprawne? Będziemy rozliczać prawnie, moralnie tych, którzy mu się poddali?
Iwulski sądził w Wojskowym Sądzie Garnizonowym w Krakowie
„Dziennik Gazeta Prawna” najdokładniej jak się dało przeanalizował akta spraw, które sędzia Iwulski sądził w Wojskowym Sądzie Garnizonowym w Krakowie. Dowiadujemy się z nich, że do sądu został w stanie wojennym wcielony jako podoficer rezerwy. Podoficerami rezerwy była większość studentów, bo po studiach szło się po prostu na rok do wojska – w ramach obowiązkowej służby wojskowej. Jako podoficer rezerwy został w stanie wojennym powołany do służby i skierowany do sądu garnizonowego. Mógł oczywiście zdezerterować, za co groziło więzienie.
Zamiast do więzienia poszedł orzekać. Wydał wyroki w siedmiu sprawach, które można uznać za polityczne. W większości albo uniewinniał, albo wydawał wyroki w zawieszeniu, albo przynajmniej składał zdanie odrębne.