Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Czy zatrudnić Platona?

A gdyby PiS obchodził 50-lecie rządów

Jak zauważył Lec: „Któż przypuszczał, że po wieku XIX nastąpi wiek XX?”. Jak zauważył Lec: „Któż przypuszczał, że po wieku XIX nastąpi wiek XX?”. davide ragusa / Unsplash
Tekst niniejszy nie ma oczywiście żadnego związku z przeszłością ani przyszłością. Jest surrealistycznym kawałkiem, ale to już tak bywało, iż surrealistyczna fikcja przeradzała się w rzeczywistość.

Jest rok 2065 – uroczyste obchody 50-lecia dobrej (od 2020 r. najlepszej – po wyborach prezydenckich) zmiany. Fizycy zachęceni sukcesem politycznym w 2020 r. (zwycięstwo w wyborach prezydenckich, po których dobra zmiana stała się najlepsza) zabrali się do wdrożenia uogólnionego kosmologicznego modelu Gödla, dzięki któremu możliwe są podróże w kierunku od teraz do dawniej, ale także pro futuro, czyli od przeszłości ku teraźniejszości, a nawet przyszłości. Instytut Pamięci Narodowej zamówił w pierwszym rzędzie rozwiązanie kwestii wypraw ku czasom dawniejszym.

Dzięki temu wykazano na przykład, że p. Piotrowicz bronił opozycjonistów w PRL, że żaden biskup nie brał udziału w konfederacji targowickiej, że siły nadprzyrodzone bezpośrednio uczestniczyły w bitwie warszawskiej w 1920 r., że Żydzi sabotowali działania Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, że nie tylko dziadek Donalda Tuska służył w Wehrmachcie, ale jego pradziadek był aktywistą Kulrurkampfu, że Salon III współpracował nie tylko z SB, ale także z carską ochraną, że żołnierze wyklęci nikogo nie skrzywdzili, a mimo to zostali wyklęci, wiadomo zresztą przez kogo i na czyje zlecenie itd. Historycy IPN byli bezpośrednimi świadkami wskazanych wydarzeń. Ponadto dr Krzysztof P., znany krakowski geolog, bezpośrednio odkrył, że Jan Woleński jest synem enkawudzisty.

Nie dobra, lecz najlepsza zmiana

Gdy już odpowiednio poprawiono historię w kierunku zapewniającym jej pełną i odpowiedzialną obiektywność, zaczęto zajmować się werbowaniem osób z przeszłości do pracy w IV RP. Dotyczyło to także naukowców. Potrzeby były palące. Zupełnie niespodziewanie okazało się, że trzeba organizować kursy akademickie w Baranowie. Zostało to spowodowane niesłychanym sukcesem Centralnego Portu Komunikacyjnego. Przewidywanie, że pasażerowie z Frankfurtu nad Menem i Monachium będą preferować wyloty i przyloty w CPK, niż dokonywać tego w rzeczonych (i innych) miastach, sprawdziły się co do joty. Podróżni woleli czekać kilka tygodni w urokliwym Baranowie, niż od razu udawać się w dalszą podróż z nieciekawych miast germańskich (i innych).

Władze już najlepszej (a nie tylko dobrej) zmiany postanowiły zadbać o to, by goście połączyli przyjemne z pożytecznym i, obok atrakcji turystycznych, przede wszystkim zwiedzania licznych pomników postawionych ku czci narodowych bohaterów, postanowiły zadbać o polepszenie wykształcenia zagranicznych i krajowych bywalców Baranowa. Cel ten ułatwiło odważne posunięcie wykonane na podstawie Konstytucji dla Nauki, opracowane przez organ o skromnej nazwie Rada Doskonałości Naukowej (RDN). Wiadomo, że naukowcy polscy nabawili się poważnych kompleksów z powodu bardzo odległych miejsc uczelni polskich w rozmaitych światowych rankingach, w szczególności w szanghajskim.

Ponieważ prawo o szkolnictwie wyższym przewidywało możliwość fuzji kilku uczelni w jedną, RDN zaproponowała połączenie wszystkich polskich szkół wyższych i instytutów badawczych w jeden Centralny Polski Uniwersytet Narodowy (CPUN). Skutek był natychmiastowy: CPUN stał się największym uniwersytetem świata, zajął pierwsze miejsce w kolejnym rankingu, a na dodatek nie wymagało to zwiększenia nakładów na nauki ani o złotówkę.

Pytania do Platona

Aby zapewnić możliwie wysoki poziom kursów akademickich w Baranowie, postanowiono zatrudnić na specjalnych kontraktach profesorów ze wszystkich epok i zakątków świata, słusznie licząc na to, że miejsce CPUN na liście rankingowej zmobilizuje chętnych. Akcję werbunkową prowadził na miejscu, tj. w Baranowie, Główny Krajowy Nadzorca Kadr Naukowych (GKNKN). Pewnego dnia pojawił się w jego gabinecie nietypowo odziany mężczyzna. Miała miejsce taka rozmowa:

GKNKN: Proszę siadać, w czym mogę panu pomóc?
Gość: Chciałbym wykładać filozofię.
GKNKN: Nazwisko.
Gość: Arystokles.
GKNKN: Nie słyszałem, chociaż miałem rozszerzony kurs filozofii.
Gość: Bardziej jestem znany jako Platon.
GKNKN: Rzeczywiście, coś obiło mi się o uszy. Dokumenty proszę.
Platon: Jakie?
GKNKN: Dyplom ukończenia studiów, dyplom doktorski, spis publikacji, dwie opinie od uznanych specjalistów, w tym jednego z zagranicy, zaświadczenie, że pan nie był tajnym i świadomym współpracownikiem służb specjalnych w okresie komunizmu. Słyszałem, że pan propaguje miłość platoniczną. To bardzo dobrze, ponieważ my stawiamy na skromność i cnotę. Ale jeśli wolno spytać, jaka jest pańska orientacja seksualna i polityczna?
Platon: O tej pierwszej wolałbym nie mówić, a co do drugiej, jestem za zniesieniem własności prywatnej – nie jak Marks, ale dla pożytku publicznego. Bardzo podobają mi się 500+, wyprawki szkolne i danina od najbogatszych.
GKNKN: Świetnie, a więc pomińmy orientację. Wie pan, my jesteśmy tolerancyjni, o ile ludzie nie obnoszą się z dewiacjami. Przejdźmy do innych spraw. Gdzie pan studiował?
Platon: U Sokratesa.
GKNKN: Ma pan certyfikat?
Platon: Nie, nie wydawał takich zaświadczeń.
GKNKN: A doktorat?
Platon: Gdy studiowałem, nie było czegoś takiego.

GKNKN: Doświadczenie zawodowe?
Platon: Założyłem Akademię Platońską i byłem jej szefem.
GKNKN: Sprawdzimy, czy jest w naszym rejestrze. Uczniowie?
Platon: Na przykład Arystoteles.
GKNKN: Może być, ale szkoda, że sam nie zrozumiał swych błędów i św. Tomasz z Akwinu musiał przystosować jego nauki do jedynie słusznej prawdy. Publikacje? Ile i w jakich wydawnictwach?
Platon: Napisałem wiele dialogów i listów.
GKNKN (zniecierpliwiony): Ja nie pytam o literaturę piękną i sztukę epistolarną, ale o publikacje naukowe.
Platon: Przez ponad 2000 lat moje publikacje były uważane za naukowe.
GKNKN: To nie jest ważne, że ktoś tak uważał, bo ocena należy do nas. W jakich wydawnictwach pan publikował?
Platon: Sam wydałem, ale potem przedrukowały, np. Oxford University Press, Cambridge University Press, a także Państwowe Wydawnictwo Naukowe w Warszawie.
GKNKN: To ostatnie się nie liczy, bo komunistyczne, a ponadto nie wiadomo, gdzie ono istniało, ponieważ Polski wtedy nie było. A my nie możemy korzystać z instytucji, które nie są przez nas uznawane za istniejące. Co do tych, które pan wymienił, musimy sprawdzić, czy nie są na żołdzie Sorosa. Jakieś osiągnięcie?
Platon: Wykazałem, że doświadczenie empiryczne jest zawodne i prowadzi do opinii (po naszemu – doxa), a trzeba się opierać na wiedzy (po naszemu – episteme).
GKNKN: Panie Platon, czy jak tam panu jest, niech mi pan nie opowiada dyrdymałów ozdobionych obcymi wyrazami. Powiem jak por. Kloss: „Nie ze mną takie numery, Platon”. Wróćmy do konkretów. Jak pańskie publikacje są punktowane? Jaki ma pan współczynnik wpływu? Ile razy pana cytowano i gdzie? Ile grantów pan dostał i na jaki temat?
Platon: Wiem tylko tyle, że cytowano mnie miliony razy.
GKNKN: W Sowietach też?
Platon: O ile wiem, tak.
GKNKN: Oj, niedobrze, Platon, niedobrze.
Platon: Ale cytowano mnie też w Watykanie.
GKNKN: A to już lepiej, a nawet całkiem dobrze. W gruncie rzeczy powinienem odmówić panu zatrudnienia w CPUN, ponieważ nie przedstawił pan wymaganych dokumentów, ale dam panu jeszcze jedną szansę. Jest bowiem tak w naszym prawie (i sprawiedliwości), że osoba na moim stanowisku ma prawo do stosowania luzów interpretacyjnych. Mogę więc bezpośrednio sprawdzić pańskie kompetencje.
Platon: Będę zobowiązany.
GKNKN: Proszę jednak o maksymalny wysiłek i uwagę, ponieważ odpowiedzi na zadane panu pytania będą decydujące. Jest pan gotowy?
Platon: Oczywiście.
GKNKN: Zadam panu trzy pytania. Oto pierwsze. Kto ma rządzić w państwie najlepszej zmiany?
Platon: Zawsze uważałem, że rządzić mają mądrzy, czyli filozofowie.
GKNKN: Pytanie drugie. Czy świat został stworzony z niczego?
Platon: Demiurg stworzył świat z wiecznej materii.
GKNKN: Czy sędziowie mają służyć ludziom?
Platon: Nie, mają służyć sprawiedliwości (dike – po naszemu). Zdałem?
GKNKN: Nie zdał pan. Test sprawdzający wypadł fatalnie. Po pierwsze, rządzi suweren, a mądrość tych, którzy rządzą, polega na tym, że czynią to w imieniu suwerena, nawet bez jego wiedzy i zgody. Po drugie, świat został stworzony z niczego przez Boga, a nie żadnego demiurga. Właśnie dostałem SMS z działu informacji, że powiela pan błędy filozofów ateńskich z dyskusji ze św. Pawłem, Apostołem Narodów. Po trzecie, p. Piotrowicz, główny teoretyk prawa dobrej zmiany (jeszcze zanim stała się najlepsza, do czego sam walnie się przyczynił), uważa, że sędziowie mają służyć ludziom, bo wtedy służą sprawiedliwości, nawet jeśli nie służą prawu.
Platon: Ale może Wasza Wielmożność da mi jeszcze jedną szansę.
GKNKN: Pan wybaczy, panie Platon, pochlebstwami pan niczego nie osiągnie. Nam potrzeba kompetentnych wykładowców, takich, którzy nie zdemoralizują słuchaczy. Pan tego nie gwarantuje. Pani Pawłowicz swego czasu przedstawiła czarną listę tych, których mamy się wystrzegać. Teraz mogę panu powiedzieć, że był pan dla mnie podejrzany, gdy podał pan swoje nazwisko, tj. Platon. Nie zaprzeczy pan przecież, że popierał pan postkomunizm w Sparcie.

Uzupełnienie: Felieton o podobnym tytule zamieściłem w piśmie „Student” w 1979 r. Rzecz była skierowana przeciwko rozwijającej się biurokracji na uniwersytetach. Tekst niniejszy nie ma oczywiście żadnego związku z przeszłością ani przyszłością. Jest surrealistycznym kawałkiem, ale to już tak bywało, iż surrealistyczna fikcja przeradzała się w rzeczywistość. Jak zauważył Lec: „Któż przypuszczał, że po wieku XIX nastąpi wiek XX?”.

Reklama
Reklama