Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zabójcza bezsenność

Bądźmy realistami: jako naród nie możemy sobie pozwolić na zbiorową, przewlekłą bezsenność.

Siedzą na ławce dwie panie: „Słyszałaś, że Ela znowu całą noc jeździła windą?”. „Co się dziwisz – odpowiada druga. – Nie może spać, to jeździ”.

Wszyscy znamy te upiorne chwile, gdy coś nas budzi koło czwartej nad ranem i nie pozwala zmrużyć oka do świtu. Mówi się, że to wątroba, ale nam się wydaje, że to sumienie. Każdy coś na nim ma. Niektórzy, bojąc się przedwczesnego przebudzenia, które nieuchronnie kończy się rachunkiem sumienia wypadającym na niekorzyść wybudzonego, w ogóle nie idą spać. Bardzo inteligentna strategia.

Pierwsi zaczęli ją stosować posłowie i posłanki. Ostatnio życie wpisało w tę profesję nowe kwalifikacje zawodowe – odporny na sen (są i inne zawody, w których niespanie jest wymagane, ale nie będziemy ich wymieniać, żeby nikogo nie gorszyć). Nasze orły z Wiejskiej, duma tego narodu, obradują całą dobę. Utrudzeni, ucinają drzemki tylko w czasie głosowań, które ich nie dotyczą, np. w sprawie aborcji. Ci, którzy są tak przejęci służbą dla kraju, że nie dają rady kimać, jedzą kanapki, bawią się komórką bądź zalogowują do gier strategicznych. Ach, najechać Rosję wirtualnie! Co prawda w realu ojczyzna zaczyna funkcjonować na jej podobieństwo, ale zachowajmy proporcje: tam kobiety można już legalnie bić, a u nas całuje się je w dłoń (fuj).

Doceniamy oddanie, ale spieszymy z ostrzeżeniem: naród narodem, ale nie warto aż tak się poświęcać. Bo bezsenność polityczna, jak każda inna, ma formę spirali. Zaczyna się od zarywania nocy, przechodzi w rausz, kiedy delikwentowi wydaje się, że nie chce się spać. A kiedy wreszcie mu się chce, bo w rogu sypialni widzi teściową w stroju księżniczki Lei, chociaż ta pierwsza od dekady spoczywa pod płytą z lastryko na Wólce Węglowej, okazuje się, że nie można.

Polityka 31.2018 (3171) z dnia 31.07.2018; Felietony; s. 95
Reklama