Kilka dni temu premier odwiedził zlot harcerzy ZHP na Wyspie Sobieszewskiej, jedno z największych takich spotkań w historii (ponad 12 tys. harcerzy). Tak jak prezydent, objął zlot honorowym patronatem. Komplementował druhów: „potraficie łączyć przeszłość z przyszłością i jestem absolutnie za tym, co tutaj robicie. Pomagacie swojej ojczyźnie”. Po harcerskim miasteczku Mateusz Morawiecki spacerował ze swoimi najmłodszymi dziećmi Ignacym i Magdaleną. One zadeklarowały, że zapisują się do zuchów. – Ale chyba nie do ZHP – zastanawiał się ktoś z kadry. – Dzieci premiera pójdą raczej do ZHR, bo to ruch bliższy premierowi.
Ludzie, którym Mateusz Morawiecki ufa najbardziej, są spoza partii Jarosława Kaczyńskiego. Choć premier zapisał się do PiS już ponad 2,5 roku temu, to nie ma w niej wielu sprzymierzeńców. Kiedy Kaczyński zakomunikował przy Nowogrodzkiej, że wymienia Szydło na Morawieckiego, to ona otrzymała gromkie brawa na pocieszenie, a nie on na powitanie. Nie klaszczą mu do dziś. Morawiecki nie jest posłem, nie przesiaduje przy Wiejskiej i trudno mu budować sojusze. Wciąż w rozmowach między sobą parlamentarzyści wytykają mu, że był w radzie gospodarczej Tuska; kłują też w oczy pieniądze, które premier zarobił w bankowości.
Łączy ich Związek
Ale Morawiecki ma kilka atutów, które imponują prezesowi i wywołują zazdrość partyjnego aktywu. – Inteligencki sznyt, poukładana rodzina, dobre wykształcenie, konserwatywne poglądy i jeszcze zna się na gospodarce, o której prezes nie ma większego pojęcia – mówi polityk PiS. Dodaje, że ludzie Morawieckiego, ci z harcerskim konserwatywnym rodowodem i nieźle wykształceni, też zaczarowali Kaczyńskiego i mają jego błogosławieństwo.
O nich nie mówi się głośno.