Milczenie przedstawicieli Polonii w Wellington, protestujących przeciwko deptaniu przez prezydenta Dudę polskiej konstytucji, było głośno słyszalne także u nas, aż na drugiej stronie świata. Cisza potrafi zagrzmieć bardzo dobitnie. A zdjęcia protestujących ze znajomymi plakatami KONSTYTUCJA tuż za prezydentem są bardzo wymowne. Zarówno te z Australii, jak i te z Nowej Zelandii.
Dobitne jest też to, że prezydent naszego kraju dziękował za przyjęcie małych polskich uchodźców w 1944 r., słynnych „dzieci z Pahiatua”, w sumie 733 osób razem z wychowawcami. Osierocone w sowieckich obozach, przez Persję i ocean dotarły do Nowej Zelandii. Prezydent wyrażał wdzięczność za okazanie im gościnności, serca i troski, ale nic nie powiedział o tym, jaki jest jego oraz rządu PiS stosunek do przyjmowania osób, które poszukują pomocy, azylu, bo uciekły ze swoich, objętych wojną i prześladowaniami krajów.
A mówiąc ściślej, prezydent opowiedział się za wolnością, bo twierdził, że broni uchodźców przed siłowym przenoszeniem ich do Polski. Tylko o to rządowi przecież chodzi: nic na siłę! Pozostawienie obywatelom swobody działania jest podobno ich zasadą. Czy dla tego właśnie przy przejściu granicznym w Brześciu miesiącami koczują po stronie białoruskiej obywatele Czeczenii, którzy chcą złożyć wniosek o azyl, ale polskie straże im to uniemożliwiają?
W Australii prezydent podobno miał dokonać zakupów fregat Adelaide, ale nic z tego nie wyszło. Wyszło natomiast dzielenie Polaków. Nawet tam, na antypodach! Prezydent uroczyście odznaczył „za zasługi na rzecz demokracji” m.in. znanego wyznawcę religii smoleńskiej, wulgarnie hejtującego wszystkich, którzy sprzeciwiają się PiS, Witolda Skoniecznego, co wywołało ostrą krytykę ze strony australijskiej Polonii.