Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wyborczy czar

Jeśli chodzi o imiona, to w dobie populizmów i nacjonalizmów nabierają one nowego znaczenia.

Wrzesień to miesiąc uwodzenia. Wracamy opaleni z wakacji, niektórzy w wersji fat free, obowiązki jeszcze nas nie przygniotły. Co prawda wrzesień to też martyrologia, ale który miesiąc w Polsce nie jest naznaczony męczeństwem. Jednak na przekór wszystkiemu zapominamy na chwilę o tym, co nam zrobił pancernik „Schleswig-Holstein”. Wystawiamy twarz na słońce, włosy na wiatr...

Grażyna idzie wrześniową brukselską ulicą, zewsząd patrzą na nią uśmiechnięte twarze. Wzrok mają jasny, czysty i uczciwy. Ładnie się nazywają: Magda i Mohamed, Melissa i Nabil. Sylwia tymczasem biegnie wśród warszawskiej zieleni, gdzie spozierają na nią plakaty kandydatów na Dozorcę Miasta: dziesięciu chłopa, jedna pani.

W Belgii i w Polsce zbliżają się wybory do władz lokalnych. Kandydaci wciągają brzuchy i się prężą, słodzą i obiecują. Plakaty z portretami są świeże, rogi niepozadzierane, uzębienie bez dorysowanych czarnym flamastrem ubytków. Wiszą w grupach bądź osobno, patrzą przechodzącym w oczy, uważnie, kompetentnie. Żadna tam zbieranina zboków czy zwyrodnialców.

Nie sposób minąć ich obojętnie. Co tak do nich przyciąga – programy, którymi kuszą? Pfff! Czasami nawet ich nie wymyślono, są tylko pojedyncze hasła. Co zatem się liczy w wyborach? Wygląd. To konkurs piękności połączony z polityczną edycją „Mam talent”. Tu fotoszop, tam pokaz sztuczek zgrabnego bycia za, a nawet przeciw. Oprócz fizjonomii liczy się też to, czy kandydat jest „nasz” – tu sitem jest nazwisko. W Polsce kandydaci z obco brzmiącym pewnie muszą się z niego najpierw wytłumaczyć. Zimmerman, który chce ograniczyć ruch czterośladów? Zimmerman nam będzie rozkazywał? W Belgii już imię bywa komunikatem. Fatima musi być wyzwolona, skoro odważyła się kandydować.

Polityka 39.2018 (3179) z dnia 25.09.2018; Felietony; s. 103
Reklama