Polityka PiS i innych nowych populistów wydaje się niezborna, nieudolna, nielogiczna, pełna sprzeczności, przeciwskuteczna i prowadząca do nieuchronnej katastrofy. Na ogół też mam takie wrażenie. Ale jeśli są tacy beznadziejni i głupi, czemu tak dobrze im idzie?
PiS trzy lata rządzi, rozdając pieniądze na prawo i lewo, a gospodarka – wbrew licznym przestrogom – wciąż się nie zawaliła. Koniunktura im sprzyja, ale mogli ją bardziej zmarnować. Od trzech lat PiS prowokuje Brukselę, drażni polskie elity, gwałci konstytucję, a wciąż nikt i nic nie może tego zatrzymać. Przez trzy lata PiS znajduje się w ogniu krytyki ekspertów i mediów w Polsce i za granicą, ale wyborców nie traci i zyskuje sojuszników rządzących w kolejnych krajach. Nawet jeśli wyborcy i nowi sojusznicy, np. Włosi i Austriacy, nie we wszystkim się z Kaczyńskim zgadzają, to na pisowską rewolucję patrzą przynajmniej z życzliwym zainteresowaniem.
Podobnie jest w Ameryce, choć tam sprawa jest mniej oczywista, bo „dobra zmiana” Trumpa trwa niespełna dwa lata, a amerykańska liberalna demokracja jest dobrze zakorzeniona i lepiej umie się bronić przed autorytarnymi chwytami prezydenta. Trump robi wrażenie świra, a udało mu się zmusić Meksyk i Kanadę do ustępstw w sprawie traktatu handlowego NAFTA, potrafił zniechęcić Kima do odpalania rakiet, wymusił na Europejczykach zwiększenie wysiłków obronnych, a na amerykańskich korporacjach repatriację części produkcji od Latynosów i z Azji Południowo-Wschodniej.
Sukcesy nowych populistów łatwo jest kwestionować powiedzeniem, że „miłe są złego początki”. Ale załóżmy roboczo, że nowym populistom coś się jednak wbrew licznym zapowiedziom udaje nie tylko przypadkiem, ale też dlatego, że mają spójną wizję opartą na trafnej diagnozie.