W galerii Dobro w Olsztynie doszło do działań artystycznych, które wywołały niezdrowe podniecenie części widzów. Chodzi o wystawę z cyklu „Polacy Europy”, w ramach której mieszkańcy Olsztyna i zaproszeni przez Miejski Ośrodek Kultury artyści performerzy przez dwa dni mogli na pustych płótnach umieścić, co tylko chcieli. I, niestety, umieścili, a prokuratura szuka obecnie winnych zdarzenia w celu ewentualnego postawienia im zarzutów.
O możliwości popełnienia przestępstwa prokuraturę powiadomili lokalni działacze PiS zaniepokojeni dwoma dużymi płótnami, z których jedno przedstawiało orła przypominającego godło Polski bez korony i pazurów, a drugie schodzącą z krzyża kobietę. Działacze zarzucili obrazom, że godło i kobieta posiadają fallusy, które z powodu tego, że MOK jest miejską instytucją kultury, obrażają uczucia patriotyczne i religijne. Dorysowując narząd męski polskiemu godłu, autor dodatkowo dopuścił się haniebnego i obrzydliwego zabiegu jego znieważenia, i to „za publiczne pieniądze”.
Co konkretnie ten autor chciał wyrazić, nie wiadomo. Według niektórych fakt, iż godło ma przyrodzenie na wierzchu, może symbolizować niecne zamiary obecnej władzy wobec demokratycznego społeczeństwa i jego instytucji. Ale w opinii skarżących płótno symbolizuje co najwyżej estetyczne zwyrodnienie dyrektora MOK, pisarza Mariusza Sieniewicza, który jest znany z tego, że posiada „antynarodowe i antyreligijne zapatrywania”. Nie można zresztą wykluczyć, że wymierzone w działaczy PiS męskie narządy nie są pojedynczym wybrykiem, ale fragmentem grubszej afery, bo dyrektor MOK nie krył, że wystawa to „efekt współpracy artystów z mieszkańcami Olsztyna”, a prace były wielokrotnie przemalowywane po to, aby „powstał wielowarstwowy obraz i portret codzienności, w którym pojawią się motywy religijne, narodowe i patriotyczne”.