Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Na łańcuszku

Prorosyjskie sympatie wiceministra Andruszkiewicza

Trudno uznać kompetencje Andruszkiewicza jako przystające do zagadnień związanych z cyfryzacją. Trudno uznać kompetencje Andruszkiewicza jako przystające do zagadnień związanych z cyfryzacją. Darek Golik / Forum
Wraz z nominacją Adama Andruszkiewicza radykalna prawica weszła do rządu. A wraz z nią jej jawna ksenofobia i prorosyjskie sympatie.
Andruszkiewicz ma przyciągnąć do PiS nacjonalistycznie nastawionych wyborców, głównie sympatyzujących z Kukizem.Adam Chełstowski/Forum Andruszkiewicz ma przyciągnąć do PiS nacjonalistycznie nastawionych wyborców, głównie sympatyzujących z Kukizem.

Artykuł w wersji audio

Gdy media obiegła wiadomość o nominacji byłego szefa Młodzieży Wszechpolskiej i działacza ONR na wiceministra cyfryzacji, hitem Facebooka stał się fragment raportu węgierskiego instytutu badawczego Political Capital.

Opublikowany przed dwoma laty dokument w całości dotyczy kremlowskiej strategii wywierania wpływu na kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Pokazuje, jak rosyjskie służby starają się mieszać w polskiej polityce. Najbardziej elektryzującym fragmentem okazała się tabela z nazwiskami mniej i bardziej znanych polityków, którzy świadomie lub nie wspierają rosyjskie wysiłki. Właśnie wśród tych drugich znalazł się Adam Andruszkiewicz, czyli polityk, który za wzór stawia sobie premiera Węgier Viktora Orbána, najbardziej prorosyjskiego szefa rządu w UE, a za jeden z najważniejszych politycznych celów uważa współpracę z Białorusią.

28-latek urodzony na Podlasiu z dyplomem uniwersytetu w Białymstoku (skończył stosunki międzynarodowe), były szef skrajnie prawicowej i nacjonalistycznej Młodzieży Wszechpolskiej, były działacz Ruchu Narodowego, poseł debiutant, który wszedł do Sejmu z listy Kukiz’15. Tak w skrócie można przedstawić polityczne CV nowego wiceministra. Trudno uznać kompetencje Andruszkiewicza jako przystające do zagadnień związanych z cyfryzacją. Do końca nie wiadomo, czym ma się zajmować, oficjalna formułka mówi o „koordynacji współpracy ministerstwa z parlamentem”. Ale to w sumie nieważne. Andruszkiewicz ma do wykonania o wiele ważniejszą polityczną rolę – przyciągnąć do PiS nacjonalistycznie nastawionych wyborców, głównie sympatyzujących z Kukizem, ale też osłabić radykałów w rodzaju ojca Rydzyka czy narodowców.

Łukaszenka rządzi

Szerzej znany stał się dzięki regularnym występom w TVP Info oraz pobraniu z kasy Sejmu 68 tys. zł (40 tys. zł w 2016, 28 tys. zł w 2017 r.) ryczałtu za paliwo, mimo że sam nie ma prawa jazdy (wozić miał go kierowca). Jest bodaj pierwszym wiceministrem w historii III RP, którego nominacja wywołała tak silną reakcję. Głównie na jego ksenofobiczne wypowiedzi w rodzaju „nie chcemy żadnych kolorowych tutaj” czy „islamscy imigranci są zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa. Mordują ludzi na ulicach, gwałcą nasze kobiety”. Internauci znaleźli nagranie z 2009 r., na którym krótko ostrzyżony Andruszkiewicz wykrzykiwał pod Sejmem do osób LGBT: „Sodomici precz z ulicy”.

Po ogłoszeniu nominacji protestowała opozycja oraz środowiska żydowskie przypominające przedwojenną antysemicką przeszłość MW. Złość – choć z innych powodów – wyrażali też jego byli już koledzy nacjonaliści, którzy podkreślając jego ostatnie parokrotne zmiany politycznych barw, zarzucili mu, że „sprzedał ideę narodową” w służbie prounijnego PiS, „zbudował karierę na wazelinie” i „robi za pisowskiego pieniacza”. Jedna z działaczek stwierdziła, że Andruszkiewicz nie wie nic o cyfryzacji, a co najwyżej o tym, „jak dostać lajka”.

Młodzież Wszechpolska odcięła się od swego niedawnego prezesa, stwierdzając, że jego wybór był błędem i pomyłką (Andruszkiewicz przewodził tej reaktywowanej w 1989 r. przez Romana Giertycha formacji w latach 2015–16).

Najmocniej jednak zabrzmiały zarzuty o prorosyjskość. Na tyle mocno, że do szefa ABW z wnioskiem o informację dotyczącą sprawdzenia Andruszkiewicza m.in. pod kątem szpiegostwa zwrócili się posłowie PO. Rzeczywiście, niektóre jego wypowiedzi brzmią jak żywcem wyjęte z propagandy Kremla, która dąży m.in. do rozbicia solidarności członków NATO i UE oraz osłabienia roli USA. Takie zdania jak to, że USA „nie będą nas bronić w razie konfliktu” albo „jeżeli przyjmiemy kiedyś całkowitą kuratelę obcego mocarstwa, miejmy tę świadomość, że będziemy bezradni”, wygłaszał jeszcze w 2015 r. (na manifestacji, stojąc pod flagami ONR). Dziś już tak nie mówi, a obecność wojsk amerykańskich na terenie Polski raczej chwali. Choć bez entuzjazmu.

Nie wycofuje się za to ze swojego poparcia dla białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki. „Uważam, że powinniśmy się zbliżać kulturowo i cywilizacyjnie z Białorusią (...). Musimy patrzeć nie tylko na politykę z narzucenia Brukseli i Berlina, która każe nam skłócać się z Białorusią, tylko prowadzić własne interesy” – to mówił już jako poseł Kukiz’15. Słowa przekuwa w czyn, działając w polsko-białoruskiej grupie parlamentarnej i jeżdżąc na Białoruś jako reprezentant polskiego Sejmu, czym łamie nieformalny bojkot wyłonionego w kontrolowanych wyborach parlamentu w Mińsku.

Radykałowie, łączcie się!

We wspomnianym raporcie Political Capital nowy wiceminister rządu PiS znalazł się w towarzystwie wielu kolegów z radykalnej prawicy. Wśród tych, których autorzy opracowania wskazali jako pośrednio znajdujących się pod wpływem Kremla, znaleźli się m.in. jeden z poprzedników Andruszkiewicza na stanowisku szefa MW Robert Winnicki, dziś poseł i prezes Ruchu Narodowego, z którym wszechpolacy są związani. Obu parlamentarzystów łączy nie tylko działalność w MW, ale również w RN, z którego Andruszkiewicz wystąpił w 2016 r., by rok później dołączyć do koła Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego. Identyczną decyzję podjął w tym samym czasie Sylwester Chruszcz, kolejny dawny wszechpolak, który według analityków Political Capital jest bezpośrednio zaangażowany we wspieranie działań rosyjskich władz na terenie Polski. Poseł nie bez powodu trafił pod skrzydła Morawieckiego – jako nastolatek działał w Solidarności Walczącej. Andruszkiewicza z Chruszczem łączy jeszcze działalność w stowarzyszeniu Endecja, którego nowy wiceminister do niedawna był przewodniczącym. Jego następcą został właśnie Chruszcz.

Warto przyjrzeć się tej postaci. Wśród tych, którzy mają bezpośrednio działać na rzecz Rosji, znalazł się dobry znajomy Chruszcza Mateusz Piskorski, który od wiosny 2016 r. przebywa w areszcie oskarżony o szpiegostwo. Chruszcz z Piskorskim znają się od wielu lat, jeszcze z czasów młodości, gdy w rodzinnym Szczecinie działali w środowiskach nacjonalistycznych, razem też w pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych jeździli do Rosji, by np. wziąć udział w antynatowskiej konferencji. Ich ostatnią wspólną inicjatywą było założone 10 lat temu stowarzyszenie Zmiana. W 2015 r. Piskorski – już bez Chruszcza – pod tą samą nazwą utworzył prokremlowską partię, która jednak „partią” jest tylko z nazwy (formalnie nie została zarejestrowana). Rok później został zatrzymany przez ABW i trafił do aresztu. Kilka miesięcy temu prokuratura oskarżyła go m.in. o szpiegostwo na rzecz Rosji.

Prorosyjskie tabu

Międzynarodowy zespół ekspertów przygotowujących raport dla Political Capital zapomniał o innej ważnej postaci – pośle z klubu Wolni i Solidarni Kornelu Morawieckim, który miał polecić Andruszkiewicza do rządu. Morawiecki głośno wypowiada swoje proputinowskie poglądy, nawołując do budowania „wielkiej Europy z Rosją” i zbliżenia z Moskwą, co „wzmocni nas na arenie międzynarodowej”. Stwierdził również, że syn premier bez względu na agresję Rosji wobec Ukrainy powinien zaprosić Putina do Polski.

Polskie społeczeństwo jest jednym z najbardziej antyrosyjskich nie tylko w UE, ale i na świecie, a co za tym idzie – odpornym na rosyjską propagandę podawaną wprost. Wiele skrajnych ugrupowań, określanych jako prorosyjskie, takich jak Młodzież Wszechpolska, ONR, a przede wszystkim Obóz Wielkiej Polski (OWP), jest przyjaźnie nastawionych do Kremla, ale wszystkie zaprzeczają tym sympatiom albo ich nie manifestują. Co innego działacze. Tacy jak choćby Dawid Berezicki, jeden z liderów OWP, który w 2014 r. organizował antyukraińskie manifestacje.

Pieniądze na to pochodziły od dwóch osób, które do pewnego momentu były głównymi odpowiedzialnymi za budowanie sieci rosyjskich wpływów w Polsce. Jedną z nich był oligarcha Konstantin Małofiejew, który zakłada i finansuje różne inicjatywy o zabarwieniu narodowo-religijnym, mające umacniać „ducha Rosji”. Także dywersyjne. Małofiejew opłacał rosyjskich najemników w Donbasie, on również miał maczać palce w niedawnej próbie prorosyjskiego puczu w Czarnogórze. Dzięki ukraińskim aktywistom z grupy oporu InfoNapalm, którym udało się przechwycić korespondencję ludzi finansowanych przez Małofiejewa, wiemy o ich działalności w Polsce i prawdopodobnych kontaktach z nimi Andruszkiewicza.

Człowiekiem Małofiejewa, który pośredniczył w kontaktach z polskimi radykałami i przelewał im pieniądze, był Białorusin Aleksandr Usowski, który dostał na to co najmniej 100 tys. euro. Za jego pośrednictwem rosyjskie wsparcie, w tym na organizację antyukraińskich wystąpień w kilku miastach Polski, miały otrzymać m.in. Zmiana oraz OWP. Ale Białorusin chwalił się też kontaktami z politykami Kukiz’15. Jak wynika z przechwyconej korespondencji między Usowskim a Berezickim – którą szeroko omawia Marcin Rey i jego profil „Rosyjska V Kolumna w Polsce” – ten ostatni latem 2016 r. kontaktował się z jednym z posłów Kukiza w sprawie stworzenia za zgodą Rosjan możliwości handlu polskimi produktami w Rosji pomimo sankcji. Niewykluczone, że tym posłem mógł być właśnie Andruszkiewicz. Poszlaka jest dość mocna – w tej samej konwersacji Berezicki wysłał Usowskiemu link z sejmowym wystąpieniem posła Andruszkiewicza z tego samego dnia. Ubolewał on nad kondycją polskich firm dotkniętych antyrosyjskimi sankcjami.

Z negocjacji Berezicki–Usowski nic w tej sprawie nie wyszło, bo Białorusin nie wyraził nią zainteresowania. Niedługo potem stracił wpływy, gdy jego protektorzy zostali odsunięci od polskich spraw przez inną grupę, związaną ze znacznie bardziej wpływowym Władisławem Surkowem. To najważniejszy ideolog i strateg Putina. Właśnie z nim miał się kontaktować podczas swych pobytów w Moskwie Mateusz Piskorski. Z korespondencji Usowskiego wynika, że Surkow wspierał również Janusza Korwin-Mikkego.

W jednym z wpisów na profilu „V Rosyjska Kolumna” Marcin Rey zawarł konkluzję, która bardzo dobrze oddaje rosyjskie modus operandi względem Polski i polskich sympatyków Kremla: „Rosja to nie monolit – różni są możnowładcy na Kremlu i wokół Kremla, a konflikty między nimi przekładają się na spory i rywalizację między ich podwykonawcami w Polsce […]. Niektórzy są bezpośrednio osadzeni w strukturach władzy – jak naczelny kremlowski »polit-technolog« Wladislaw Surkow – a inni też są podwykonawcami, jak oligarcha Konstantin Małofiejew, który w ten sposób kupuje sobie spokój dla swoich biznesów. Pod nimi – od Moskwy aż po różne kraje – rozciągają się łańcuszki podwykonawców. Na końcach tych łańcuchów dyndają ludzie, którym się wydaje, że działają z własnego przekonania”.

Polityka 2.2019 (3193) z dnia 08.01.2019; Polityka; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Na łańcuszku"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną