Gdy media obiegła wiadomość o nominacji byłego szefa Młodzieży Wszechpolskiej i działacza ONR na wiceministra cyfryzacji, hitem Facebooka stał się fragment raportu węgierskiego instytutu badawczego Political Capital.
Opublikowany przed dwoma laty dokument w całości dotyczy kremlowskiej strategii wywierania wpływu na kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Pokazuje, jak rosyjskie służby starają się mieszać w polskiej polityce. Najbardziej elektryzującym fragmentem okazała się tabela z nazwiskami mniej i bardziej znanych polityków, którzy świadomie lub nie wspierają rosyjskie wysiłki. Właśnie wśród tych drugich znalazł się Adam Andruszkiewicz, czyli polityk, który za wzór stawia sobie premiera Węgier Viktora Orbána, najbardziej prorosyjskiego szefa rządu w UE, a za jeden z najważniejszych politycznych celów uważa współpracę z Białorusią.
28-latek urodzony na Podlasiu z dyplomem uniwersytetu w Białymstoku (skończył stosunki międzynarodowe), były szef skrajnie prawicowej i nacjonalistycznej Młodzieży Wszechpolskiej, były działacz Ruchu Narodowego, poseł debiutant, który wszedł do Sejmu z listy Kukiz’15. Tak w skrócie można przedstawić polityczne CV nowego wiceministra. Trudno uznać kompetencje Andruszkiewicza jako przystające do zagadnień związanych z cyfryzacją. Do końca nie wiadomo, czym ma się zajmować, oficjalna formułka mówi o „koordynacji współpracy ministerstwa z parlamentem”. Ale to w sumie nieważne. Andruszkiewicz ma do wykonania o wiele ważniejszą polityczną rolę – przyciągnąć do PiS nacjonalistycznie nastawionych wyborców, głównie sympatyzujących z Kukizem, ale też osłabić radykałów w rodzaju ojca Rydzyka czy narodowców.
Łukaszenka rządzi
Szerzej znany stał się dzięki regularnym występom w TVP Info oraz pobraniu z kasy Sejmu 68 tys.