Na początek kilka oczywistości. Polska pod rządami PiS ewoluuje w kierunku wschodnich satrapii, jedynie pudrowanych demokratycznym rytuałem. Odrębność i autonomia poszczególnych sfer życia publicznego została zniesiona. Jądrem systemu jest partia rządząca, na czele której stoi prezes satrapa.
Jarosław Kaczyński po dyktatorsku rządzi swoją partią. Wskazuje premierów, ministrów, marszałków Sejmu i Senatu, prezesów banków i wielkich koncernów, szefów rządowych agend oraz publicznych mediów. Obsadza swoimi nominatami Trybunał Konstytucyjny i Krajową Radę Sądownictwa, uparcie zabiega też o rozszerzenie swego władztwa na Sąd Najwyższy. Pod jego nieformalną jurysdykcją znajdują się prokuratura oraz służby specjalne.
Czytaj także: Ile i jak PiS daje zarobić zaufanym ludziom prezesa Kaczyńskiego
O tym wszystkim od dawna już wiemy. Mniej więcej rozpoznany został również obszar pisowskiego „partnerstwa publiczno-prywatnego”. Czyli patologicznego splotu partii ze „swoim” biznesem. PiS – wykorzystując zdobyte narzędzia – gwarantuje polityczną ochronę formalnie od niego niezależnym podmiotom gospodarczym, które następnie inwestują część zysków w przedsięwzięcia (głównie medialne) służące utrzymaniu politycznej dominacji. To przede wszystkim przypadek SKOK-ów oraz biznesów o. Rydzyka.
PiS konsorcjum biznesowym
Proszę wybaczyć ten przydługi wstęp. Bez przypomnienia tego tła trudno jednak poważnie zająć się