Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Robert Gwiazdowski wchodzi do polityki

Robert Gwiazdowski Robert Gwiazdowski Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta
Decyzja guru zwolenników totalnie wolnego rynku spełnia ich marzenia o Korwinie bez korwinizmów. Zwiększa też, i tak już spory, tłok na niepisowskiej prawicy.

„W końcu jakiś normalny liberał, który o wolnym rynku będzie umiał opowiedzieć bez wstawek o niższości kobiet, korzyściach pedofilii czy obowiązku zabijania za poglądy”. To komentarz anonimowego internauty do ogłoszonej 20 stycznia decyzji Roberta Gwiazdowskiego o wejściu do polityki. W dość oczywisty sposób nawiązuje do Janusza Korwin-Mikkego i jest o tyle zabawny, że został opublikowany pod postem na jego własnej stronie. Dobrze oddaje też to, kim Gwiazdowski może zostać w polskiej polityce – Korwinem bez „protokołu 1 proc.”, aktywowanego za każdym razem, gdy jego partii idzie za dobrze.

Kapitalizm bez ograniczeń

Jak na prawnika i ekonomistę Gwiazdowski ma bardzo dużą rozpoznawalność. Były prezydent Centrum Adama Smitha buduje ją od lat, propagując w prostej formie swoje poglądy na łamach prasy (ostatnio „Rzeczpospolita”, wcześniej „Najwyższy Czas!”), w telewizji czy na blogu. Trzeba przyznać, że poglądy te nie są trudne do wytłumaczenia: im mniej państwa, podatków i regulacji, tym lepiej. Każdy może założyć firmę i zostać milionerem, a nierówności w zarobkach są w porządku, bo prezesi firm pracują ciężej niż szeregowi pracownicy (różnice płac w największych amerykańskich firmach sugerowałyby, że jakieś 300 razy ciężej). Co ciekawe, Gwiazdowski jest zwolennikiem emerytury obywatelskiej. Stara się nie wypowiadać na tematy światopoglądowe, twierdząc, że to kwestie osobiste, a państwo nie powinno ich regulować. Może to zresztą i lepiej – gdy ostatnio zabrał głos w sprawie przerywania ciąży, stwierdził, że „prawo kobiety do dokonania aborcji nie jest kwintesencją wolności w jej klasycznym rozumieniu. Wolność miała wtedy, jak zdejmowała majtki”. Nie chce euro, ale i nie chce wyjścia z Unii.

W 2017 r. pod kierunkiem Gwiazdowskiego powstał projekt konstytucji firmowany przez środowiska Związku Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Warsaw Enterprise Institute. Przewiduje on m.in. wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych, przejście na system prezydencki, zakaz finansowania partii z budżetu państwa i zagwarantowanie powszechnego dostępu do broni. Nie przewiduje natomiast np. istnienia instytucji Rzecznika Praw Obywatelskich. Według autorów jest ona niepotrzebna, bo wystarczą same konstytucyjne gwarancje praw zawarte w projekcie. Na czym to założenie bazuje, trudno się domyślić. W końcu RPO zajmuje się właśnie sprawami, w których konstytucyjne prawa obywateli są łamane.

Trwa poszukiwanie inwestorów

Gwiazdowski wolnorynkowe ma nie tylko poglądy, ale nawet język. Ogłaszając swoją decyzję, posłużył się metaforą spółki wchodzącej na giełdę. Powstający ruch polityczny byłby więc samą spółką, przygotowany przez zespół Gwiazdowskiego projekt konstytucji jej prospektem emisyjnym, a potencjalni aktywiści – inwestorami. Jak chwali się sam świeżo upieczony polityk, tych ostatnich znalazł już 12 tys. Zgodnie z zapowiedzią chce z nimi budować „koalicję zdrowego rozsądku, która zmieni sposób uprawiania polityki w naszym kraju”. Inicjatywa Gwiazdowskiego nie przybierze formy partii przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.

A to, co stanie się dalej, zależy już od ich wyniku. Jeśli pójdzie dobrze, powstanie ugrupowanie, które wystartuje w wyborach parlamentarnych. Jeśli źle – Gwiazdowski, jak powiedział w wywiadzie dla „Wprost”, „natychmiast się wycofa”.

Do Europy z Bezpartyjnymi

Sojusz w wyborach europarlamentarnych między Gwiazdowskim a Bezpartyjnymi Samorządowcami jest niemal pewny. Na jego formalne ogłoszenie jednak pewnie będziemy musieli poczekać do momentu, w którym zarejestrowane zostanie tworzone przez ruch ogólnopolskie stowarzyszenie (dokumenty są już w sądzie). Niektórzy działacze Bezpartyjnych – w tym szef ich kampanii samorządowej Jerzy Karwelis – już teraz jednak zaangażowali się w nową inicjatywę. Jej lider mówi, że liczy też na wsparcie ze strony naukowców (nie wiadomo niestety, jakich) i przedsiębiorców ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców czy Konfederacji Lewiatan. Teoretycznie sojusznikiem Gwiazdowskiego i Bezpartyjnych mógłby być ruch Kukiz ’15. W obu środowiskach da się usłyszeć nieoficjalne deklaracje chęci współpracy. Są też jednak wzmianki o trudnych rozmowach, a sam Gwiazdowski zapewnia, że nie zamierza budować szerokiego sojuszu w wyborach do europarlamentu.

Rynek zweryfikuje

Tłok na niepisowskiej prawicy się zagęszcza. Mamy więc Gwiazdowskiego z Bezpartyjnymi, Kukiz ’15, nową inicjatywę Marka Jakubiaka (który właśnie zawarł sojusz z Markiem Jurkiem), ultraprawicową koalicję Ruchu Narodowego, korwinistów, Grzegorza Brauna i Kai Godek, Skutecznych posła Liroya oraz partię PolExit, której powstanie dopiero co zostało ogłoszone. Gwiazdowski mówi mi, że liczy przede wszystkim na głosy „elektoratu zaciśniętych zębów”, czyli tych, którzy do tej pory z bólem głosowali na „mniejsze zło”. Dodaje, że chce im pokazać „najmniejsze zło”, czyli siebie samego.

Prawda jest jednak taka, że narracja o budzeniu nowych wyborców jest ostatnio modna, ale nieprawdziwa. Cała niepisowska prawica będzie sobie więc wzajemnie odbierać głosy niewielkiej części Polaków, która trochę albo bardzo nie lubi Unii i trochę albo bardzo lubi wolny rynek. Jeśli te siły się nie porozumieją – a szansa jest na to niewielka – to żadna z nich może nie znaleźć się w europarlamencie.

Gdyby jednak ta sztuka udała się akurat Gwiazdowskiemu i Bezpartyjnym, to znacząco ułatwiłoby im to wejście do polskiego parlamentu na jesieni (być może z jakimś sojusznikiem). A tu już możliwa byłaby sytuacja, na którą nadzieję mają wszystkie małe siły polityczne – że bez nich nie da się utworzyć większości. Gwiazdowski otwarcie mówi, że gotów jest współpracować z każdym, kto zgodzi się realizować jego program, i oddać mu część ministerstw. Polska stałaby się wtedy niewątpliwie rajem dla przedsiębiorców. Ale na podwyżkę pensji minimalnej czy walkę z umowami śmieciowymi raczej nie byłoby co liczyć.

Czytaj także: Prawica niepisowska chce się jednoczyć

Reklama
Reklama