Te pokoleniowe różnice występują – jak można usłyszeć i przeczytać – w kilku płaszczyznach, ale wszystkie w sumie dadzą się sprowadzić do odmiennych ocen III RP i często – w tle – PRL. „Rozumiem – mówi w wywiadzie Szczepan Twardoch (ur. 1978 r.) – że wielu ludzi urodzonych zaraz po wojnie i w latach 50., jak również ci trochę młodsi, którzy w 1989 r. byli już mniej lub bardziej dorosłymi ludźmi, dla których czas transformacji był łaskawy – czują, że retoryka rządów PiS unieważnia ich biografie, odbiera im godność, zaprzecza słuszności ich moralnych i politycznych wyborów z przeszłości”.
I dokłada: „Dlatego coś fałszywie mi brzmi w tych wszystkich demonstracjach w obronie demokracji, konstytucji i tak dalej. Nie neguję szlachetnych pobudek uczestników tych protestów ani ich cywilnej odwagi, ale jednak dopuszczam taką możliwość, że demonstrują bardziej w obronie swoich biografii, swojego pokolenia, swoich politycznych i moralnych wyborów z przeszłości, do czego mają oczywiście prawo, lecz kiedy z tej partykularnej obrony swojej godności czynią obronę uniwersalnych wartości wyższego rzędu, to uważam to jednak za nadużycie”.
ODEBRANE szanse
Pisarz podkreśla przy tym, że demonstrowanie to nie jego „forma ekspresji”, a tak w ogóle nigdy nie miał powodów, by kochać III RP, gdyż nie była ona krajem szans i możliwości dla jego pokolenia. Takim była dla roczników o 10 czy 15 lat starszych, które nie tylko weszły na otwierające się rynki, ale też je całkowicie przejęły i zablokowały. Towarzyszy temu przekonanie, że w wielu kwestiach i praktykach władzy PO zachowywała się identycznie jak PiS, choćby w sprawie samoidentyfikacji etnicznej Ślązaków (Twardoch jest Ślązakiem) czy w stosowaniu „aresztów wydobywczych”.