Na początek teoria: inicjatywę ustawodawczą w UE ma Komisja Europejska. To ona przedstawia Parlamentowi Europejskiemu projekt rozporządzenia lub dyrektywy, nad którym my, europosłowie, procedujemy i którego ostateczną wersję negocjujemy z Radą – czyli z przedstawicielami rządów państw członkowskich.
A teraz praktyka. W ubiegłym tygodniu, podczas sesji plenarnej w Strasburgu, debatowaliśmy nad takim właśnie dokumentem – tym razem dotyczącym walki z nadużyciami finansowymi. I tak: europoseł PiS tłumaczył nam, dlaczego jego grupa – czy też jego partia (słowo honoru, nie lada wyzwaniem jest zrozumieć, co ten poseł głosi, a mój podziw dla tłumaczy każdorazowo wręcz szybuje) – nie zagłosuje za omawianymi propozycjami.