Musztarda z innym podatkiem VAT niż sos musztardowy, różne stawki na ciastka uzależnione od terminu ich ważności, banan gorzej traktowany od brzoskwini, a chipsy kukurydziane od ziemniaczanych. Przez lata producenci żywności apelowali o zmiany absurdalnych przepisów, aż w końcu rząd przyjął projekt wielkiej reformy stawek VAT. Największe zmiany dotyczą żywności, gdzie co prawda sporo produktów jest obciążonych VAT w wysokości 5 lub 8 proc., ale niektóre objęte są stawką podstawową, czyli aż 23 proc. Od przyszłego roku ma być prościej, czyli podatek dla podobnych produktów zostanie w wielu przypadkach zrównany. Czasem w dół, a czasem w górę, bo cała operacja ujednolicania w grupach towarowych stawek VAT nie może spowodować spadku wpływów do budżetu. Pieniądze są przecież potrzebne na kolejne przedwyborcze prezenty.
Teraz nowe przepisy musi uchwalić parlament i nie będzie to formalność. Najostrzej lobbują producenci soków i napojów owocowych, którzy czują się szczególnie poszkodowani. O ile soki i nektary zachowają preferencyjną stawkę VAT (5 proc.), o tyle już bardziej rozrzedzone napoje owocowe zostaną objęte podatkiem w wysokości 23 proc. Do tej pory one również korzystały z niższej stawki, jeśli owoców było w nich przynajmniej 20 proc. Resort finansów chce, by było jak najmniej wyjątków od prostej reguły – napoje ulg w VAT nie mają.
Niezadowoleni są też producenci jabłek i gruszek, bo spada VAT na konkurencyjne według nich dla polskich owoców cytrusy z 8 do 5 proc. Z niektórych zmian rząd się zawczasu wycofał. Ministerstwo Finansów chciało na przykład podwyższyć VAT na leki weterynaryjne, ale ugięło się pod naporem protestów. Pozostało za to głuche na argumenty osób z nietolerancją laktozy – stawka na roślinne zamienniki mleka wzrośnie z 5 do 23 proc.